Włoszka Sandra uczyła się jeździć na nartach na stoku w Białce Tatrzańskiej, kiedy nagle uderzył w nią rozpędzony narciarz. Instruktor, który nagrał całe zdarzenie, próbował porozmawiać z nieostrożnym mężczyzną – w odpowiedzi miał usłyszeć jednak, że "popisuje się przed dziewczyną".
Do niebezpiecznej sytuacji doszło na stoku narciarskim w Białce Tatrzańskiej. Bartłomiej Missala prowadził zajęcia z Włoszką Sandrą. Kobieta umiała już nieco jeździć, ale wciąż popełniała błędy – dlatego instruktor nagrywał ją podczas jazdy, by później pokazać, co robi źle.
"Przecież nic się nie stało ..."
Na jednym z takich filmów pan Bartłomiej uchwycił moment, w którym w Sandrę wjeżdża inny narciarz. Na nagraniu najpierw słychać wydawane po angielsku instrukcje, a następne głośne "O mój Boże!". Sandra wylądowała na śniegu, a narciarz pojechał dalej. Jak jednak opisuje instruktor, jego jazda nie trwała długo – wywrócił się około 30 metrów niżej, gubiąc po drodze kijki.
"Po szybkim uspokojeniu klientki i sprawdzeniu jej stanu, podjechałem mocno wzburzony do gościa zbierając po drodze jego kije, a w zasadzie jeden" – relacjonuje pan Bartłomiej na Facebooku. Drugi kijek zabrała kobieta, jak się okazało – żona narciarza.
Instruktor zaczął pytać narciarza, czy wie, co właśnie zrobił i czy zna zasady poruszania się po stoku. "Wyraźnie spiesząca się para zaczęła swoje: 'ta pani mi zajechała drogę ..." - wspomina we wpisie pan Bartłomiej. Miał też usłyszeć, że "przecież nic się nie stało", a narciarz "przecież przeprosił". Para miała też twierdzić, że instruktor "popisuje się przed dziewczyną" .
Zasady na stoku
Jak mówił w rozmowie z tvn24.pl Bartłomiej Missala, tym razem sytuacja zakończyła się tylko na strachu, nawet bardziej jego niż klientki. Dlatego incydent nie został nigdzie zgłoszony. – Pokazując ten filmik, chciałbym jednak sprawić, żebyśmy okazywali sobie na stoku większą życzliwość – tłumaczy instruktor. Na portalu społecznościowym zaapelował też, by wszyscy - niezależnie od umiejętności - jeździli w kaskach.
Mężczyzna wyjaśnił też, na czym - jego zdaniem - polegał kluczowy błąd narciarza, który potrącił Sandrę.
- Na stoku obowiązuje taka zasada, że kto jedzie z góry, musi dostosować swoją prędkości, swoją jazdę do osób niżej, tak by bez problemu je minąć albo zatrzymać się. Czasem słyszymy, że ktoś komuś zajechał drogę – czegoś takiego na stoku nie ma – podkreśla instruktor.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Bartłomiej Missala - TatroActive