- Z całego serca współczuję rodzinie ogromnej straty. Nie jestem wobec tego nieszczęśliwego wypadku obojętny. Jako człowiek przeżywam śmierć swojej pacjentki, tak jak śmierć młodej kobiety przeżywają jej najbliżsi. Pracuję jako specjalista chirurgii plastycznej od 28 lat i nigdy wcześniej nie zdarzyło się w mojej praktyce tak ciężkie powikłanie wśród moich pacjentów - napisał do nas lekarz, który operował Annę z Częstochowy. ("Czarno na białym")
Lekarz, który wykonał liposukcję 34-letniej Annie z Częstochowy, wysłał do nas oświadczenie. Kobieta zmarła dwa dni po zabiegu. - Z całego serca współczuję najbliższej rodzinie ogromnej straty. Nie jestem wobec tego nieszczęśliwego wypadku obojętny. Jako człowiek przeżywam śmierć swojej pacjentki, tak jak śmierć młodej kobiety przeżywają jej najbliżsi - zaczyna.
I wyjaśnia, jak - jego zdaniem - do tego doszło.
Świadomie zgodziła się na zabieg
Pacjentka zgłosiła się niego około miesiąc przed operacją. Wykonała badania dodatkowe, z którymi lekarz się zapoznał. Przygotowując Annę do operacji zebrał informacje od niej na temat jej stanu zdrowia.
- Z wywiadu wynikało, że pacjentka nie ma absolutnie żadnych obciążeń zdrowotnych - pisze do nas lekarz.
Wszystkie podane przez Annę informacje na temat stanu jej zdrowia znalazły się w podpisanej przez nią własnoręcznie ankiecie. Świadomie - jak podkreśla lekarz - podpisała zgodę na zabieg. Potwierdziła, że istota, cele zabiegu i możliwe powikłania zostały jej wyczerpująco przedstawione i są dla niej zrozumiałe.
Chirurg: - Operację przeprowadziłem metodą stosowaną nie tylko w całej Europie, ale i na całym świecie. Metody operacyjnej, którą w tym wypadku zastosowałem, nauczyłem się w Mediolanie i z powodzeniem stosuję ją od lat. Jest ona znana z mniejszej ilości powikłań, prawidłowego gojenia i lepszego efektu estetycznego w porównaniu z metodą klasyczną oraz jest szczególnie polecana dla otyłych pacjentów.
Po zabiegu Anna otrzymała profilaktykę przeciwzakrzepową. Przebieg pooperacyjny był niepowikłany do popołudnia następnego dnia, a pacjentka pozostawała pod stałą opieką chirurga, który ją operował, oraz wykwalifikowanych pielęgniarek.
W momencie gwałtownego i niespodziewanego pogorszenia stanu zdrowia zespół medyczny kliniki przystąpił do natychmiastowego ratowania chorej i jej resuscytacji.
Spieszyła się, w maju miała wziąć ślub
Tyle lekarz. Rodzina Anny twierdzi, że kobieta nie wzięła ze sobą na zabieg wyników zleconych badań. Wcześniej, gdy konsultowała się w sprawie liposukcji z innym chirurgiem - Andrzejem Sankowskim z Warszawy - tamten poradził jej najpierw schudnąć 12 kg.
Sankowski potwierdził to naszym dziennikarzom. Otyłość, jak dodał, rodziła obawy powikłań w postaci zatoru płucnego. Powiedział także, że Anna nie była zdrowa i wymienił szereg chorób, które dyskwalifikują pacjentów do liposukcji.
Przede wszystkim chciał podzielić operację na dwa etapy, osobno przeprowadzić liposukcję, osobno plastykę brzucha.
Ale Anna spieszyła się. W maju miała wziąć ślub i chciała ładnie wyglądać w sukni ślubnej.
Według rodziny od razu po zabiegu czuła się źle, było jej coraz bardziej duszno.
"Jestem lekarzem powołanym"
Zmarła 8 marca, dwa dni po liposukcji, w szpitalu, mimo wysiłku wielu lekarzy. Prawdopodobną przyczyną był zator płucny. Do końca nie odzyskała przytomności. Prokuratura bada, czy nie doszło do błędu w sztuce medycznej.
- Ufam, że prowadzone przez prokuraturę postępowanie wyjaśni wszystkie okoliczności śmierci pacjentki i potwierdzi, że nie popełniłem żadnego błędu medycznego - pisze do nas lekarz. - W postępowaniu medycznym dochowałem wszelkich wymaganych reguł ostrożności.
- Rozumiejąc ból i gorycz osób najbliższych dla zmarłej, stanowczo sprzeciwiam się nazywaniu mnie zabójcą - czytamy w liście chirurga. - Jestem lekarzem powołanym do dbania o ludzkie zdrowie i życie, i z tego obowiązku od ponad trzydziestu lat sumiennie się wywiązuję. Deklaruję gotowość w ramach toczącego się postępowania karnego czynić wszelkie starania celem wszechstronnego wyjaśnienia tej sprawy. Dla dobra śledztwa chciałbym swoje publiczne wypowiedzi ograniczyć do niezbędnego minimum. Proszę nie wydawać przedwcześnie wyroków. W interesie nas wszystkich jest to, żeby przyczyny śmierci pacjentki zostały jak najszybciej wyjaśnione.
Chirurg - jak podaje w liście - pracuje jako specjalista chirurgii plastycznej od 28 lat i nigdy wcześniej nie zdarzyło się mu się tak ciężkie powikłanie wśród jego pacjentów.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice