Półtora roku po urodzeniu owca zaczyna być przyzwyczajana do zabiegu pobrania krwi. Najpierw jest wyprowadzana z kojca, ma przygotowywane miejsce na szyi i dostaje buraka pastewnego lub inny smakołyk. Dopiero za szóstym razem następuje wkłucie.
Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach ma stado owiec - cztery barany i siedem samic. - Owieczki zostały mamami, więc aktualnie są na urlopie macierzyńskim. Urodziło nam się sześć chłopców i dwie dziewczynki - mówi Aniela Grajoszek, specjalista w centrum medycyny doświadczalnej SUM.
To urlop od oddawania krwi, którą naukowcy pobierają zwierzętom raz w tygodniu. Grajoszek: - Ta krew świetnie się sprawdza w różnych laboratoriach, pożywkarniach mikrobiologicznych. Można wysiewać na niej różnego rodzaju bakterie. Służy również naszym studentom do nauki. I dzięki temu oszczędzamy ludzką krew, która jest niezwykle cenna.
W praktyce medycy dowiadują się, jaki antybiotyk podać pacjentowi.
Specjalistka zapewnia, że wszystko odbywa się bez stresu dla zwierząt, bo owce mają spokojne usposobienie i są stopniowo oswajane z procedurą.
Owcza krew sprzedawana jest do laboratoriów
Owca jest przygotowywana do zabiegu półtora roku po urodzeniu. Najpierw jest tylko wyprowadzana z kojca, ma przygotowywane miejsce na szyi do pobrania, następnie wraca do kojca i otrzymuje burak pastewny lub inny smakołyk. To nagroda, która ma ją zachęcić do oddawania krwi, tak by nie trzeba jej było poskramiać. Procedura powtarzana jest kilkukrotnie.
- Dopiero za piątym, szóstym razem robimy wkłucie i pobieramy około sto mililitrów krwi. Potem znowu idą do kojca i dostają nagrodę. Z czasem zwiększamy ilość pobieranej krwi, żeby organizm się przyzwyczaił - mówi specjalistka.
Finalnie od każdej owcy pobierane jest naraz 450-500 ml krwi. Te zwierzęta, jak mówi Grajoszek, mają porównywalną ilość krwi z ludźmi. Krew sprzedawana jest do laboratoriów, także do wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemicznej.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice