61-latek miał odsiedzieć wyroki za jazdę po pijanemu. Ale w maju zniknął. Policjanci znaleźli go w szopie bez prądu pod granicą z Czechami. - Zdziwił się, gdy ich zobaczył - mówi rzeczniczka policji.
Kilka miesięcy temu sąd skazał 61-letniego mieszkańca Żor za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. - Dostał półtora roku oraz rok i dwa miesiące, dwukrotnie za to samo - mówi Kamila Siedlarz, rzeczniczka żorskiej policji.
Mężczyzna jednak nie stawiał się do odbycia kary. Od czasu, kiedy dowiedział się, że jego wyrok nie został zawieszony, ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości.
Policjanci wszczęli poszukiwania, ponieważ sąd dwukrotnie wydał nakaz doprowadzenia kierowcy do zakładu karnego. W końcu, po kilku miesiącach namierzyli 61-latka.
Ustalili, że skazany przebywa w starej, pozbawionej prądu szopie niedaleko czeskiej granicy, na terenie powiatu raciborskiego. - Nawet gdzieś tam sobie dorabiał - mówi Siedlarz. - Żył w spartańskich warunkach. To nie był przypadek, że się tam znalazł. Nie wyjechał tak po prostu. Miał świadomość, że może być poszukiwany.
Jednak, jak dodaje rzeczniczka, zdziwił się wczorajszą wizytą mundurowych. - Myślał, że na pustkowiu będzie mógł sobie spokojnie żyć, chociaż nie wiadomo, jak długo by wytrzymał - mówi Siedlarz.
Teraz 61-latek odbywa już karę pozbawienia wolności w jednym ze śląskich zakładów karnych.
Pod granicę czeską uciekł przed wymiarem sprawiedliwości z Żor:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com