Zatrzymana 7 sierpnia 74-latka, która pomagała Jackowi Jaworkowi, była jego ciotką - siostrą jego matki - ustalił Onet. Kobieta została przesłuchana i usłyszała zarzut utrudniania śledztwa prowadzonego przeciwko Jackowi Jaworkowi poprzez jego ukrywanie. Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu kobiety. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
7 sierpnia policja zatrzymała 74-letnią kobietę podejrzewaną o pomoc Jackowi Jaworkowi. Miała mu udostępnić lokal, w którym ukrywał się.
- Policja przeprowadziła przeszukania kilku nieruchomości, co do których było podejrzenie, że mógł w nich przebywać Jacek J. Podczas jednego z przeszukań ujawniono przedmioty świadczące o jego pobycie. Została wówczas zatrzymana 74-letnia właścicielka nieruchomości. Została doprowadzona do prokuratury w Częstochowie, gdzie przedstawiono jej zarzut dotyczący utrudniania postępowania karnego przeciwko Jackowi J. poprzez udzielenie mu pomocy w ukrywaniu się przed organami ścigania. Została przesłuchana przez prokuratura. Z uwagi na dobro trwającego śledztwa (obowiązuje tajemnica) co do treści złożonych przez nią wyjaśnień - powiedział w czwartek prokurator Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Jak przekazała w piątek prokuratura, kobieta została tymczasowo aresztowana.
Sąd podzielił argumentację prokuratora i z powodu zachodzącej obawy matactwa ze strony podejrzanej aresztował kobietę na trzy miesiące.
Śledczy informują, że kobieta zmieniła swoją wersję, a jej wyjaśnienia są sprzeczne z materiałem dowodowym w zakresie udzielanej pomocy Jackowi Jaworkowi.
Siostra matki Jacka Jaworka
Jak ustalił Onet, zatrzymana 74-latka to ciotka Jacka Jaworka, siostra jego matki. Dom, w którym ukrywał się poszukiwany tuż przed śmiercią, znajduje się w centrum Dąbrowy Zielonej - miejscowości, w której w lipcu odnaleziono ciało Jaworka. Wieś znajduje się około 5 kilometrów od wsi Borowce, gdzie w 2021 roku doszło do potrójnego morderstwa dokonanego przez Jacka Jaworka.
Kluczowe było odwrócenie ciała
Reporter TVN24 Jerzy Korczyński rozmawiał na początku sierpnia z Edytą Kubską z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, która opowiedziała, jak wyglądała praca śledczych na miejscu odnalezienia zwłok poszukiwanego Jacka Jaworka.
- W momencie, w którym go zobaczyłam, jak przyjechałam, nie miałam wątpliwości. Uznałam, że to jest on. Ale kluczowym było odwrócenie ciała. Sylwetka, kształt czaszki. Wydawało się, że to może być on - przyznała. - Dość długo trwały czynności techników policyjnych. To jest sprawa, którą trzeba było perfekcyjnie przeprowadzić w zakresie zebrania każdego możliwego dowodu. Dłuższy czas trwało też poszukiwanie pocisków, więc pracował wykrywacz metali - opowiadała Kubska.
- Ten moment, w którym w końcu doszło do odwrócenia ciała, był pełen napięcia chyba dla wszystkich, którzy tam byli. I to już nie było takie oczywiste - przyznała. Pytana, czy miała wątpliwości, że to jest Jaworek, odparła: "Po odwróceniu tak, po odwróceniu miałam".
Pytana, czy Jacek Jaworek na 100 procent popełnił samobójstwo, Kubska odpowiedziała, że "wstępne wyniki sekcji, opinia wstępna biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu potwierdzają, że to jest wręcz typowy strzał samobójczy, bez udziału osób trzecich".
- Nie ma żadnych innych obrażeń na ciele Jacka Jaworka, które mogłyby wskazywać, że był na przykład przymuszany do takiego strzału bądź jakiekolwiek inne działania wobec niego byłyby prowadzone w celu nakłonienia go to tego. Nic do tej pory nie wskazuje na to, by na miejscu był obecny ktokolwiek inny. Strzał był z bardzo mocnego przyłożenia - podkreśliła.
Pytana o to, gdzie był Jacek Jaworek przez ostatnie trzy lata, odpowiedziała, że według niej przebywał gdzieś dalej niż swoje rodzinne strony. - Ale nie wykluczam, że ostatnie dni, a może tygodnie, spędził w tych okolicach - oceniła. - Postanowił zakończyć swoje życie i wrócił do punktu wyjścia - dodała.
Czytaj też: Cała rozmowa reportera TVN24 z prokurator Edytą Kubską o sprawie Jacka Jaworka dostępna jest w serwisie TVN24 GO.
Rodzinny spór o podział majątku
Zwłoki Jacka Jaworka znaleziono około kilometra od cmentarza, na którym pochowano ofiary zbrodni sprzed ponad trzech lat, a także około pięciu kilometrów od miejscowości, w której jej dokonano.
Według ustaleń śledczych Jacek Jaworek w nocy 10 lipca 2021 r. w Borowcach zastrzelił swojego brata, bratową oraz 17-letniego bratanka. Przeżył jedynie 13-letni wówczas syn małżeństwa, który ukrył się, a następnie uciekł z rodzinnego domu, w którym doszło do potrójnego zabójstwa. Jacek Jaworek kilka miesięcy wcześniej zamieszkał z rodziną po tym, jak opuścił zakład karny, w którym odbywał kilkumiesięczną karę zastępczą z powodu niepłacenia alimentów.
Czytaj też: ZOBACZ TEŻ: "On nie wyszedł z lasu, był ogolony, czysty". Coraz więcej pytań w sprawie Jacka Jaworka
Małżonkowie zgłosili mundurowym, że Jacek Jaworek kieruje wobec nich groźby. W zawiadomieniu nie było jednak mowy o tym, że posiada lub może posiadać broń palną. Rodzinny spór miał dotyczyć kwestii związanych z podziałem majątku. Po zbrodni ślad po Jacku Jaworku zaginął. Mimo blokad dróg i szeroko zakrojonych poszukiwań terenowych z użyciem śmigłowców, dronów oraz psów tropiących mężczyzny nie udało się zatrzymać. Śledczy podejrzewali, że mógł ukrywać się poza granicami Polski. Został wpisany na listę najbardziej poszukiwanych przestępców w Unii Europejskiej.
Źródło: Onet, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24