Pięć lat zakazu tworzenia rodziny zastępczej za cztery lata znęcania się nad czwórką dzieci

Agnieszka N. miała znęcać się nad dziećmi jako matka zastępcza
Agnieszka N. miała znęcać się nad dziećmi jako matka zastępcza
Źródło: Uwaga TVN

Ola: zamykali nas w łazience, w garażu, na balkonie, w klatce dla psa. Patrycja: za włosy szarpała. Biła gumowymi linijkami, kapciem, uderzała nas o ścianę. Olek: skleiła mi ręce i nogi, kazała leżeć w wannie. A później, jak wróciła, przyłożyła mi nóż do brody i ją rozcięła. Adam: wzięła mnie, moją głowę i o poręcz uderzyła moją głową. Miałem ucho rozcięte. Powiedziała mi, że mam w szkole powiedzieć, że się uderzyłem o biurko.

Sąd Rejonowy w Rybniku skazał małżeństwo Agnieszkę i Grzegorza N. za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad dziećmi w rodzinie zastępczej. Chodzi o artykuł 207 paragraf 1 Kodeksu karnego.

Kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Kodeks Karny art. 207 § 1

Grozi za to nawet pięć lat pozbawienia wolności. Ale N. nie pójdą do więzienia. Dostali wyroki w zawieszeniu: ona rok, on siedem miesięcy.

Ponadto mają zapłacić grzywnę: ona trzy tysiące złotych, on - 2,4 tys.

Sąd orzekł wobec nich także zakaz pełnienia funkcji rodziny zastępczej. N. bowiem mieli krzywdzić czwórkę dzieci, które zostały im powierzone do pieczy zastępczej. Było to rodzeństwo, w kolejności od najstarszego: Adam, Patrycja, Ola i Olek (bliźniacy).

Dzisiaj Adam i Patrycja są już pełnoletni, ale na początku przestępstwa mieli siedem i sześć lat, a ich młodsze rodzeństwo po trzy lata.

Według ustaleń śledztwa, znęcanie trwało od 2008 do 2012 roku.

Po pięciu latach N. będą mogli znowu starać się o założenie rodziny zastępczej. Sądowy zakaz nie jest dożywotni, wynosi właśnie te pięć lat.

Wyrok nie jest prawomocny. Dowiedzieliśmy się w sądzie, że cztery osoby złożyły wnioski o pisemne uzasadnienie wyroku, co może oznaczać zapowiedź apelacji.

Nowa mama

O koszmarze rodzeństwa opowiedziała w 2017 roku reporterka programu "UWAGA!" TVN.

Sprawa wyszła na jaw dzięki Gabrieli i Adamowi Kamińskim, którzy adoptowali Patrycję i bliźniaków, a Adama wzięli do rodziny zastępczej.

- Był taki moment, że Patrycja zaczęła robić się taka buńczuczna. Wyczułam od niej zapach papierosów. Ona wtedy - co mnie zaszokowało - powiedziała: to możesz teraz mnie uderzyć, teraz możesz mnie zbić - opowiada Gabriela Kamińska. Jak mówi, Patrycja poprosiła ją o rozmowę. - Poszłam do niej do pokoju. Pamiętam, że leżałyśmy i ona mi mówi: wiesz mamo, bo ja byłam bita w rodzinie zastępczej. Zaczęła bardzo płakać. Powiedziała, że nikomu tego nie mówiła, że jest jej wstyd, że była bardzo źle traktowana - wspomina kobieta. Skonfrontowała relację Patrycji z opowieściami Oli i Olka. - Pamiętam, że Ola zaczęła mówić drastyczne rzeczy, które dla mnie były szokujące - przyznaje. - Zamykali nas w łazience, mnie raz zamknęli w garażu, Olka i Patrycję na balkonie. Niekiedy po szkole byliśmy zamykani w klatce dla psa. Bili nas. Ta pani [pani Agnieszka, matka zastępcza - red.] najczęściej, no i ten pan - relacjonuje reporterce "Uwagi TVN" 13-letnia Ola. - Za włosy nas szarpała. Biła nas takimi gumowymi linijkami albo kapciem, albo uderzała nas o ścianę. Była taka sytuacja, że klęczałam na klatce schodowej z rękoma podniesionymi do góry. Trzymałam ważący kilka kilo nawóz do kwiatów. Trzymałam go z pół dnia, może nawet więcej - dodaje 16-letnia Patrycja. (http://www.tvn24.pl)

- Był taki moment, że Patrycja zaczęła robić się taka buńczuczna. Wyczułam od niej zapach papierosów. Ona wtedy - co mnie zaszokowało - powiedziała: to możesz teraz mnie uderzyć, teraz możesz mnie zbić - opowiada Gabriela Kamińska. Jak mówi, Patrycja poprosiła ją o rozmowę. - Poszłam do niej do pokoju. Pamiętam, że leżałyśmy i ona mi mówi: wiesz mamo, bo ja byłam bita w rodzinie zastępczej. Zaczęła bardzo płakać. Powiedziała, że nikomu tego nie mówiła, że jest jej wstyd, że była bardzo źle traktowana - wspomina kobieta. Skonfrontowała relację Patrycji z opowieściami Oli i Olka. - Pamiętam, że Ola zaczęła mówić drastyczne rzeczy, które dla mnie były szokujące - przyznaje. - Zamykali nas w łazience, mnie raz zamknęli w garażu, Olka i Patrycję na balkonie. Niekiedy po szkole byliśmy zamykani w klatce dla psa. Bili nas. Ta pani [pani Agnieszka, matka zastępcza - red.] najczęściej, no i ten pan - relacjonuje reporterce "Uwagi TVN" 13-letnia Ola. - Za włosy nas szarpała. Biła nas takimi gumowymi linijkami albo kapciem, albo uderzała nas o ścianę. Była taka sytuacja, że klęczałam na klatce schodowej z rękoma podniesionymi do góry. Trzymałam ważący kilka kilo nawóz do kwiatów. Trzymałam go z pół dnia, może nawet więcej - dodaje 16-letnia Patrycja. (http://www.tvn24.pl)

- Był taki moment, że Patrycja zaczęła robić się taka buńczuczna. Wyczułam od niej zapach papierosów. Ona wtedy - co mnie zaszokowało - powiedziała: to możesz teraz mnie uderzyć, teraz możesz mnie zbić - opowiadała Gabriela Kamińska.

Jak mówi, Patrycja poprosiła ją o rozmowę. - Poszłam do niej do pokoju. Pamiętam, że leżałyśmy i ona mi mówi: wiesz mamo, bo ja byłam bita w rodzinie zastępczej. Zaczęła bardzo płakać. Powiedziała, że nikomu tego nie mówiła, że jest jej wstyd, że była bardzo źle traktowana - wspominała kobieta.

Skonfrontowała relację Patrycji z opowieściami Oli i Olka. - Pamiętam, że Ola zaczęła mówić drastyczne rzeczy, które dla mnie były szokujące - przyznała pani Gabriela.

Relacje dzieci

- Zamykali nas w łazience, mnie raz zamknęli w garażu, Olka i Patrycję na balkonie. Niekiedy po szkole byliśmy zamykani w klatce dla psa. Bili nas. Ta pani [pani Agnieszka, matka zastępcza - red.] najczęściej, no i ten pan - relacjonowała reporterce "Uwagi!" 13-letnia Ola.

- Za włosy nas szarpała. Biła nas takimi gumowymi linijkami albo kapciem, albo uderzała nas o ścianę. Była taka sytuacja, że klęczałam na klatce schodowej z rękoma podniesionymi do góry. Trzymałam ważący kilka kilo nawóz do kwiatów. Trzymałam go z pół dnia, może nawet więcej - dodała 16-letnia Patrycja.

Powiedziała, że rodzeństwo robiło wszystko, czego chciała matka zastępcza. - Przynosiliśmy jej kapcie, sprzątaliśmy za nią. Wszystko. Tak jakbyśmy byli poddanymi – mówi Patrycja. - Pani Agnieszka często się denerwowała, jak ktoś jej patrzył w oczy, bo mówiła, że my na to nie zasługujemy, żeby jej w oczy patrzeć, tylko mamy patrzeć na ziemię - opowiadała.

Według relacji 16-latki, kobieta wyłączała im wodę w łazience. - Tydzień wody nie mieliśmy, czasami nawet dłużej - mówi. - Była sytuacja, gdzie toaleta się zapchała, bo nie przyszła [matka zastępcza - red.]. Musiałam tę toaletę ręką przepchać – dodała.

- Pani Agnieszka skleiła mi ręce i nogi i kazała leżeć w wannie. A później, jak wróciła, przyłożyła mi nóż do brody i ją rozcięła. Kazała mi wyjść. I zszedłem z tym nożem przyłożonym do brody na pierwsze piętro - opowiadał reporterce 13-letni Olek. Przyznał, że bał się, że kobieta "coś mu zrobi nożem".

- Wzięła mnie, moją głowę i o poręcz uderzyła moją głową. Miałem ucho rozcięte. Powiedziała mi, że mam w szkole powiedzieć, że się uderzyłem o biurko - relacjonował 17-letni Adam.

Przyznaje, że "cały czas chodzili głodni". - Czasami coś robiliśmy, to były takie kary, że nie dostawaliśmy kolacji albo obiadu - mówił.

Kwalifikacje

- Nie potrafię tego zrozumieć. Naprawdę. Co nimi mogło kierować, żeby bezbronnym dzieciom robić takie rzeczy? Krzywda, która im się stała, jest nie do pomyślenia dla dorosłego człowieka - mówił reporterce "Uwagi!" Adam Kamiński, obecny ojciec adopcyjny dzieci.

Przyznał, że nie potrafi sobie nawet tego wyobrazić, "co Olek czuł, jak został związany, rzucony do wanny, miał zaklejoną twarz". - Opowiadał mi: Tato, ja się nie mogłem nawet obrócić. Leżał w ciemnej wannie, w zamkniętej łazience kupę godzin - dodał Kamiński.

Agnieszka N. nie zgodziła się na rozmowę z "Uwagą!" TVN.

Arkadiusz Andrzejewski, dyrektor ośrodka Rodzinnej Pieczy Zastępczej w Rybniku, przyznał reporterce, że nikt nie przypuszczał, że w tej rodzinie może dojść do jakiejkolwiek nieprawidłowości. - Kiedy rozmawiam dzisiaj z psychologami, którzy przeprowadzali diagnozę na ten temat, mówią mi, że są pewne zaburzenia, które absolutnie nie wyjdą na etapie procedury kwalifikacyjnej - powiedział.

N. byli rodziną zawodową. To znaczy, że to była ich praca, za którą otrzymywali pensję z budżetu miasta. Ale oznacza to również, że powinni cały czas podnosić swoje kwalifikacje, brać udział w szkoleniach, organizowanych przez gminę.

Autor: mag / Źródło: UWAGA TVN, TVN 24 Katowice

Czytaj także: