Centrum miasta, ale tego miejsca nie obejmuje kamera monitoringu. Noc. Dwaj policjanci znajdują na chodniku leżącego mężczyznę. Nie wiadomo, jak długo tu jest, czy ktoś wcześniej go mijał. Sprawdzają - nie oddycha. Przystępują do resuscytacji. Zanim przyjedzie karetka, mężczyzna odzyskuje przytomność i mówi, co się stało.
O pierwszej w nocy z wtorku na środę rybniccy policjanci Mariusz Brzezina i Krzysztof Mularczyk, patrolując miasto radiowozem, zauważyli człowieka leżącego na chodniku.
To Plac Wolności w Rybniku, który nazywany jest miastem kamer. Obraz śledzą dzień i noc strażnicy miejscy.
Ale miejsce, gdzie leży ten człowiek, przesłania kamerze róg budynku.
- Ludzie myślą, że jak ktoś leży na chodniku, to się napił i przewrócił - mówi Damian Sokołowski z zespołu prasowego śląskiej policji.
Odzyskuje oddech i znów traci
Brzezina i Mularczyk, z czteroletnim stażem z policji, wysiadają z radiowozu. Jak każdy funkcjonariusz są przeszkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy. I jak każdy ryzykują, że człowiek, któremu pomagają, jest na coś chory i może ich zarazić.
Nie wyczuwają alkoholu od leżącego mężczyzny. Sprawdzają - nie oddycha. Wzywają pogotowie i przystępują do resuscytacji.
Mężczyzna odzyskuje oddech, ale znów traci. Gdy po około dziesięciu minutach przyjeżdża karetka, odzyskuje przytomność. Okazuje się, że ma 21 lat i cierpi na padaczkę. Wracał do domu w innej dzielnicy, był w drodze na przystanek autobusowy i dalej nie pamięta, co się stało. Prawdopodobnie miał atak.
- Cały czas jest w szpitalu - mówi Sokołowski. - Policjanci prawdopodobnie uratowali mu życie - dodaje.
Autor: mag/ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja