Śląska policja bada okoliczności wypadku, do którego doprowadziła 36-letnia kobieta, która podróżowała z czwórką dzieci. Uderzyła w drzewo, ranna została 2,5-latka, której reanimacja trwała ponad godzinę.
Do zdarzenia doszło w Pyskowicach na ulicy Nad kanałem. - Ze zgłoszenia wynikało, że w pojeździe oprócz kierującej znajdowała się czwórka dzieci. 36-latka zjechała z drogi i uderzyła w przydrożne drzewo - relacjonuje Marek Słomski z policji w Gliwicach.
Ponad godzinę reanimowali 2,5-latkę
Dwoje dzieci - 11-latek i dziewięciolatek - siedziało na tylnej kanapie. A z przodu siedział ośmiolatek ze swoją 2,5-letnią siostrą, którą trzymał na kolanach. - W pewnym momencie kobieta obróciła się do dwójki dzieci z tyłu i w tym czasie bezwiednie skręciła kierownicą, wskutek czego zjechała z jedni i uderzyła w przydrożne drzewo. Wszystkie dzieci, z wyjątkiem dziewczynki, miały zapięte pasy, jednak żadne z nich nie było przewożone w foteliku - informuje Słomski.
2,5-letnia dziewczynka po wypadku przestała oddychać. Pierwszej pomocy jej - i pozostałym poszkodowanym - udzielili policjanci. Reanimacja dziewczynki trwała ponad godzinę. - Dziecko, po ustabilizowaniu funkcji życiowych, zostało przetransportowane lotniczym pogotowiem ratunkowym do szpitala. Do szpitala zostali przewiezieni również bracia 2,5-latki, którzy po przebadaniu przez lekarzy zostali tego samego dnia zwolnieni - przekazuje Słomski. 36-latka była trzeźwa. Policjanci odebrali jej prawo jazdy.
Celem przedstawienia tej sytuacji nie jest piętnowanie kierującej. Policjanci chcą w ten sposób uczulić i przypomnieć użytkownikom pojazdów, jak ważne jest zachowanie rozwagi na drodze oraz uzmysłowić, że przepisy nie biorą się znikąd. Przewożone w obowiązkowym urządzeniu bezpieczeństwa dziecko ma bardzo duże szanse na uniknięcie obrażeń w przypadku lekkich zdarzeń, a w przypadku poważnego wypadku, fotelik ma za zadanie zminimalizowanie ich.
Źródło: policja Gliwice
Źródło zdjęcia głównego: policja Gliwice