25 maja ma ruszyć proces Dariusza P., któremu prokuratura zarzuca podpalenie domu w Jastrzębiu Zdroju i zabicie w ten sposób pięciorga członków najbliższej rodziny. Grozi mu dożywocie. Według oskarżenia, motywem zbrodni była chęć uzyskania pieniędzy z polis ubezpieczeniowych.
Informację o wyznaczeniu terminu pierwszej rozprawy przekazała w piątek rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach, Agata Dybek-Zdyń. Sprawą zajmie się rybnicki ośrodek gliwickiego sądu.
Tragiczny pożar
Dariusz P. nie przyznał się do winy, w trakcie śledztwa zmieniał wyjaśnienia. Prokuratura nie ma wątpliwości, że to on podłożył ogień w domu, w którym spała jego żona i dzieci. Motywem przestępstwa miała być chęć uzyskania pieniędzy z polis. Według ustaleń śledztwa Dariusz P. na krótko przed pożarem zawarł szereg umów ubezpieczeń majątkowych i osobistych - na wysokie kwoty. Z domu usunął wartościowe przedmioty. Miał poważne długi.
Akt oskarżenia trafił do sądu w marcu br. Prokuratura zakwalifikowała przestępstwo jako "sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób w postaci pożaru, w następstwie którego sześć osób odniosło poważne obrażenia ciała, z których pięć osób zmarło oraz usiłowanie zabójstwa jednej osoby". Według śledczych, dowody wskazują, że oskarżony działał "w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia członków swojej rodziny".
Biegły: to było podpalenie
Jednym z dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazująca na podpalenie. Ogień podłożono w domu w sześciu miejscach. Żaluzje były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. Opinia z zakresu mechanoskopii potwierdziła, że w domu nie było śladów włamania.
Z jeszcze innej opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. - wbrew swym twierdzeniom - w czasie pożaru był w pobliżu domu. Inną badaną kwestią były sms-y z pogróżkami, które P. pokazywał śledczym, aby skierować śledztwo na fałszywe tory - chodziło o zasugerowanie, że podpalaczem jest inna osoba, która miała mu grozić. Podczas śledztwa znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.
Dariusz P. uznany za poczytalnego
Biegli, którzy kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu uznali go za poczytalnego. Stwierdzili u oskarżonego cechy osobowości psychopatycznej. Jak podawała prokuratura, P. najprawdopodobniej symulował niepoczytalność m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne".
Wobec Dariusza P. prowadzone były wcześniej inne sprawy karne o charakterze gospodarczym. Podczas zleconych w ich ramach badań, przeprowadzonych w warunkach ambulatoryjnych, biegli uznawali go za niepoczytalnego.
Proces poszlakowy
Prokuratorzy przyznają, że proces Dariusza P. będzie miał charakter poszlakowy. Według nich ciąg tych poszlak tworzy nierozerwalny łańcuch i jakakolwiek inna wersja – niż ta przyjęta w akcie oskarżenia – jest nieprawdopodobna.
Do tragedii doszło 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24