Minął miesiąc, zdjęto im szwy - Elwirze z policzka, Annie z brody. Zostały blizny na całe życie, a ich sprawca ciągle chodził po wolności. - Zaraz - przypomniały sobie - on najpierw rzucił kebabem - i znalazły bar, gdzie napastnik wcześniej kupował jedzenie. Bar dał im nagranie z monitoringu, opublikowały je w sieci i twierdzą, że mają mężczyznę, który je oszpecił. Bo inni internauci też mieli filmiki i wiedzę. Dziewczyny podczas okazania w komendzie policji rozpoznały podejrzanego. Świadkowie też nie mieli wątpliwości.
- Hej kochani! Chciałam wszystkich poinformować, że sprawca został rozpoznany przez grono ludzi. Jesteśmy w 100% pewni, że to on. Chciałam każdemu podziękować za każde udostępnienie, za każdą pomoc jaką dostaliśmy. Nie spodziewałyśmy się takiego rozgłosu, ale dzięki temu udało nam się to zrobić dużo szybciej niż policji. Dziękujemy każdej gazecie, każdemu radiu oraz każdej telewizji za zaangażowanie. Przede wszystkim każdemu kto to udostępnił, bo dzięki Wam zrobił się taki rozgłos. Dziękuję osobom, które wskazały sprawcę. Dziękuję dziewczynie za nowy filmik o dużo lepszej jakości, bo dzięki niemu dało się rozpoznać wszystko. Dziękuję jeszcze raz! Elwira
To post 18-letniej Elwiry na jednym z profili facebookowych, które zaangażowały się w poszukiwanie napastnika. Post z wczorajszej nocy.
Kilkanaście godzin wcześniej, we wtorek, pokazaliśmy na portalu i na antenie TVN 24, jak Elwira i jej starsza o 6 lat koleżanka Anna na własną rękę szukają mężczyzny, który je oszpecił. Na nagraniu z monitoringu zamazaliśmy twarz podejrzewanego napastnika. Ale dziewczyny na swoim profilu facebookowym odważyły się go pokazać.
Ktoś im przesłał drugi filmik, wyraźniejszy. Znowu go opublikowały. Tym razem dziesięć osób podało im to samo nazwisko mężczyzny z filmu. Plus adres zamieszkania. I jeszcze taką informację: - On mieszka blisko mnie. On od dwóch tygodni siedzi za kradzież.
Elwira i Anna przekazały te informacje policji.
- Mieliśmy już nazwisko podejrzewanego z innych źródeł - mówi Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji.
A Agnieszka Wichary z Prokuratury Okręgowej w Katowicach informuje: sprawa trafiła do nas wczoraj.
I dodaje: - Wytypowany sprawca przebywa w areszcie w Herbach w związku z inną sprawą. Czy to jest mężczyzna, który użył rozbitej butelki, potwierdziło dopiero okazanie sprawcy pokrzywdzonym i świadkom.
Podejrzewany został przewieziony do komendy policji w Katowicach. To Sebastian K., 26-latek z Siemianowic Śląskich. Poszkodowane i świadkowie wskazali go, jako sprawcę. Mężczyzna wróci do aresztu, a najprawdopodobniej jutro zostanie doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, gdzie usłyszy zarzuty.
Od kebaba do filmu
Dziewczyny wzięły sprawę w swoje ręce miesiąc po zdarzeniu. Zdjęto im szwy, Elwirze z policzka, Annie z brody. Blizny prawdopodobnie zostaną im na całe życie, muszą się z tym pogodzić. Ale dlaczego sprawca wciąż chodzi po wolności?
- Prowadzimy działania operacyjne - uspokajała ich policja.
Dziewczyny też postanowiły działać. Zaczęły rozpamiętywać, co się stało feralnej nocy z 31 marca na 1 kwietnia.
Po zabawie w katowickich klubach czekały przy ul. Piotra Skargi na pierwszy autobus do swojego miasta. Obcy, rudy mężczyzna zaatakował rozbitą butelką ich kolegę, one próbowały ich rozdzielić, tylko krzyczały. On przejechał im "tulipanem" po twarzy. Miały szczęście, że nie trafił Elwiry w oko, a Anny w szyję.
- Zaraz - przypomniały sobie. - Przecież ten mężczyzna miał w drugiej ręce kebaba, najpierw nim rzucił w kolegę.
Tak dotarły po nitce do kłębka - do baru kebab, położonego najbliżej przystanku i poprosiły pracowników o nagranie z monitoringu. Na filmie rozpoznały napastnika.
Zanim rudy mężczyzna rzucił kebabem, objął koleżankę poszkodowanych i ciągnął za sobą: - Ty pójdziesz ze mną. To było zarzewie bójki - w obronie dziewczyny stanął jej kolega.
Pokrzywdzone opisały sytuację na Facebooku. Jedna z forumowiczek przypomniała sobie, że podobny mężczyzna przystawiał się do dziewczyn w klubie w identyczny sposób. Forumowiczka nagrała go wtedy smartfonem. Wysłała ten filmik Elwirze i Annie. A one rozpoznały na nim tego samego rudego mężczyznę z baru z kebabem.
Na co czekali policjanci
Elwira i Anna przekazały filmy policji. Mundurowi twierdzą, że zabezpieczyli te nagrania wcześniej, także z innych monitoringów.
Na co czekali? Dlaczego nie opublikowali ich od razu? Metoda Elwiry i Anny okazała się skuteczna. Czy policja nie może działać w ten sposób?
- Moglibyśmy, gdyby to było przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego. Ustawa o policji pozwala nam wtedy na publikację wizerunku podejrzanego, jeśli nie znamy jego danych osobowych. Ale sprawca nie jest ścigany z urzędu, tylko z oskarżenia prywatnego, bo biegły uznał, że poszkodowane mają obrażenia poniżej siedmiu dni. Sprawca mógłby nas pozwać do sądu. I mamy związane ręce - wyjaśnia Nowara.
Policja może pobierać, uzyskiwać, gromadzić, przetwarzać i wykorzystywać w celu realizacji zadań ustawowych informacje, w tym dane osobowe, o następujących osobach, także bez ich wiedzy i zgody: podejrzanych o popełnienie przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego, nieletnich dopuszczających się czynów zabronionych przez ustawę jako przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego, osobach o nieustalonej tożsamości lub usiłujących ukryć swoją tożsamość, osobach stwarzających zagrożenie, o których mowa w ustawie z dnia 22 listopada 2013 r. o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, osobach poszukiwanych, zaginionych. Ustawa o policji
To nie jedyna zawiłość w tej sprawie.
Zdaniem funkcjonariuszy na filmie z baru obraz podejrzanego jest niewyraźny. Policja obawiała się, że ktoś mógłby go z kimś łatwo pomylić i szkalować niewinnego.
- Poszukiwany oszpecił młode dziewczyny na całe życie, media społecznościowe działają szybko i już jest nagonka na sprawcę. My musimy być ostrożni - podkreśla Nowara.
Dopiero film przekazany przez jedną z użytkowniczek Facebooka nie budzi wątpliwości. Krótki, ale cały kadr wypełnia twarz rudego mężczyzny.
Jak zapewnia Nowara, filmy z monitoringów dawno zostały rozesłane do wszystkich śląskich komisariatów. Na tym właśnie polegały "działania operacyjne". Czasami mogą okazać się skuteczniejsze niż publikacja wizerunku. Poszukiwany też może być użytkownikiem mediów, dowiedzieć się, że śledczy mają trop i ukryć się.
Autor: mag/i/jb / Źródło: TVN 24 Katowice