Mąż 37-latki, która w Zabrzu urodziła martwe dziecko, ma żal do szpitala za brak odpowiedniej opieki. Twierdzi, że kobieta by żyła, gdyby pozwolono jej urodzić przez cesarskie cięcie. Lekarze tłumaczą, że poród martwego płodu bardzo często odbywa się siłami natury i jest to normalna procedura.
Dramat rodziny zaczął się 17 stycznia, kiedy lekarz robiący KTG stwierdził, że nie słyszy tętna płodu. Dziecko nie żyło, ale podjęto wówczas decyzję o naturalnym porodzie. 37-latka zmarła miesiąc później.
Kiedy cesarskie cięcie jest możliwe?
Krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa podkreśla, że poród martwego płodu bardzo rzadko odbywa się poprzez cesarskie cięcie. Zagrożone musiałoby być życie kobiety.
- Cesarskie cięcie w przypadku martwej ciąży jest możliwe, gdy obumarcie nastąpiło niedawno i proces rozkładu nie jest zaawansowany lub wtedy, gdy poród drogą naturalną jest niemożliwy nawet po zainicjowaniu go specjalnymi lekami - wyjaśnia prof. Stanisław Radowicki.
Zaznacza, że "Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje poród siłami natury, jeśli nie ma zagrożenia zdrowia i życia dziecka lub matki".
Sprawa w prokuraturze
Sprawą porodu martwego dziecka zajmuje się zabrzańska prokuratura rejonowa. Śledczy muszą sprawdzić, czy życie kobiety było zagrożone i zarazem czy lekarze słusznie podjęli decyzję o tym, by 37-latka rodziła w sposób naturalny.
Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci i ewentualnych błędów lekarskich. Na razie jednak "w sprawie", a nie "przeciwko komuś".
Słowo przeciw słowu
Lekarze z zabrzańskiego szpitala konsekwentnie twierdzą, że nie popełnili żadnego błędu. - Przeprowadzono wszystkie konieczne badania i nie występowały tu przesłanki do cesarskiego cięcia - oświadczyła Anita Przytocka, rzeczniczka Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka w Zabrzu.
Odpiera również zarzuty na brak pomocy ze strony personelu. - Rodzina pacjentki była na bieżąco informowana o jej stanie. Nie chciała skorzystać z pomocy psychologicznej, chociaż im była oferowana - powiedziała.
Innego zdania jest jednak mąż 37-letniej kobiety. - Była panika. Druga pani położna pobiegła po pomoc lekarską. Byłem koło żony. Sam próbowałem coś zrobić, żeby mogła odzyskać świadomość, ale było już za późno. Ona się zatrzymała - mówi Dariusz Felis.
Zarzuca szpitalowi w Zabrzu szereg zaniedbań. Jak twierdzi, choć lekarze wiedzieli, że kobieta urodzi martwe dziecko, nie zapewnili im wsparcia psychologicznego, zmuszając do czekania na bóle porodowe na oddziale, na którym cały czas było słychać krzyk nowonarodzonych dzieci.
- Najpierw straciłem córkę, teraz zabili mi żonę - dodaje.
Do tragedii doszło w Szpitalu Miejskim w Zabrzu:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Andrzej Kuberski