Dwaj motocykliści pędzili ulicami z prędkością ponad 200 km/godz. Praktycznie cały czas łamali przepisy. Jeden z nich nagrywał piracką jazdę kamerą przymocowaną do kasku. Na końcu szaleńczej jazdy uderzył w osobówkę. Cudem przeżył, a film z kamery posłużył policji jako dowód. Autor nagrania już w październiku usłyszał zarzuty, teraz prokuratura postawiła je drugiemu motocykliście.
Dwaj motocykliści (23-latek i 24-latek) w wakacje pędzili na motocyklach ulicami Bierunia i Lędzin. Łamali przepisy: wyprzedzali na linii podwójnej ciągłej, nie stosowali się do znaku "stop", jechali pasem jezdni przeznaczonym dla przeciwnego kierunku ruchu, przejeżdżali na czerwonym świetle. 23-latek nagrywał wszystko kamerą, przymocowaną do kasku.
Jego jazda się zakończyła, gdy uderzył w tył samochodu. Drugi motocyklista nie udzielił mu pomocy i odjechał. Policjanci, którzy przybyli na miejsce zabezpieczyli wideo, które stało się dowodem.
23-letni motocyklista (nie posiadał nawet uprawnień), który spowodował wypadek, usłyszał 26 zarzutów już w zeszłym roku. Przypisano mu 100 punktów karnych. Drugiemu, 24-latkowi, zarzuty postawiono dopiero teraz - łącznie otrzymał ich 46. Do jego kartoteki przypisano też 221 punktów.
Mogli zabić nie tylko siebie
O dalszych losach piratów drogowych zdecyduje teraz sąd. - Nie wiem, czym się kierowali, powodując takie zagrożenie drogowe. Na pewno zabrakło im wyobraźni i rozsądku. Mogli spowodować ogromną tragedię i zabić nie tylko siebie, ale innych użytkowników drogi. Prawo wobec takich zachowań jest zbyt pobłażliwe - mówi Włodzimierz Mogiła ze śląskiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja