Jest akt oskarżenia wobec dróżnika z Myszkowa (województwo śląskie) Łukasza J., który w grudniu ubiegłego roku nie opuścił rogatek. Jak ustalono w śledztwie, odebrał telefon, że ze stacji Poraj odjechał pociąg osobowy z Częstochowy do Gliwic. Miał siedem minut na opuszczenie rogatek. Nie zrobił tego. Maszynista pociągu zobaczył samochody, przejeżdżające przez tory. Zaczął hamować i udało mu się zatrzymać przed przejazdem. Dróżnikowi grożą trzy lata więzienia.
Prokuratura Rejonowa w Myszkowie skierowała do Sądu Rejonowego w Myszkowie akt oskarżenia przeciwko 36-letniemu Łukaszowi J. - poinformowano we wtorek. Dróżnik odpowiada za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Maszynista zobaczył samochody na przejeździe i zaczął hamować
Do zdarzenia na przejeździe kolejowym w Myszkowie doszło 30 grudnia 2020 roku. Wedle ustaleń śledztwa, Łukasz J. w tym dniu pełnił obowiązki dróżnika na przejeździe kolejowym przy ulicy Koziegłowskiej. O godzinie 15.12 dyżurny ruchu stacji Poraj powiadomił go telefonicznie o odjeździe pociągu osobowego relacji Częstochowa - Gliwice.
Poraj leży między Częstochową a Myszkowem. Śledczy ustalili, że z Poraju do Myszkowa pociąg jedzie około 10 minut, dlatego Łukasz J. powinien opuścić rogatki najpóźniej po upływie 7-8 minut od powiadomienia otrzymanego od dyżurnego ruchu. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem ministra infrastruktury rogatki na przejeździe kolejowo-drogowym powinny być zamknięte na czas od 120 sekund przed nadjechaniem czoła pociągu do czasu zjechania pociągu z przejazdu.
Z informacji podanej przez Tomasza Ozimka, rzecznika prokuratury okręgowej w Częstochowie, wynika, że rogatki nie zostały opuszczone. Około godziny 15.25 maszynista prowadzący pociąg zauważył, że przez przejazd kolejowy przejeżdżają samochody. Rozpoczął hamowanie i szczęśliwie zatrzymał pociąg około 100 metrów przed przejazdem.
Dróżnik był trzeźwy. Twierdził, że źle się poczuł
Maszynista zawiadomił o zdarzeniu dyżurnego ruchu w Myszkowie, który zadzwonił do Łukasza J. i polecił mu natychmiastowe zamknięcie rogatek. Na przejazd kolejowy w Myszkowie przyjechali policjanci. Przebadali Łukasza J. pod katem zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu. Badanie wykazało, że dróżnik był trzeźwy.
Prokurator przedstawił Łukaszowi J. zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz J. częściowo przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i wyjaśnił, że po otrzymaniu powiadomienia od dyżurnego stacji Poraj czekał na pojawienie się świateł pociągu. W tym czasie poczuł się źle i nie pamięta co działo się później, aż do telefonu dyżurnego z Myszkowa.
Łukasz J. nie był w przeszłości karany. W PKP był zatrudniony od 2013 roku do lutego 2021 roku. Zarzucane mu przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat.
§ 1. Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. § 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
W trakcie śledztwa zasięgnięto opinii biegłego lekarza z zakresu chorób wewnętrznych i diabetologii, który stwierdził, że stan zdrowia Łukasza J. nie mógł spowodować u niego zaburzeń świadomości w dniu 30 grudnia 2020 roku.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice