Złodziej w kominiarce zdjął z drzewa fotopułapkę i uciekł. Zostawił jednak odciski butów w śniegu. Policjant operacyjny tropił go przez pięć kilometrów. Ślady zacierał prószący śnieg, urywały się nad rzeką i przed jezdnią.
Do kradzieży doszło w niedzielne południe. Dyżurny policji w Myszkowie otrzymał zgłoszenie, że z lasu w miejscowości Żarki Letnisko zniknęła kamera, która wisiała na drzewie. To tak zwana fotopułapka, służąca do tropienia zwierząt. Warta jest tysiąc złotych.
Złodziej miał być w ciemnym ubraniu i kominiarce. - Wysłani na miejsce policjanci z patrolu z Koziegłów zauważyli w śniegu widoczne świeże ślady butów. Ruszyli w kierunku, w którym prowadziły - mówi Barbara Poznańska, rzeczniczka policji w Myszkowie.
Zdradziły go przemoczone buty
- Był to ślad o charakterystycznej podeszwie, łatwo nam było go znaleźć w innych miejscach - mówi w rozmowie z nami policjant operacyjny z Koziegłów, który tropił złodzieja kamery. - Biegłem za nim w obawie, że ślady się zatrą, bo śnieg zaczął prószyć. Próbował nas zmylić, wchodził do rzeczki, chodził dookoła.
Ślady przerwała również jezdnia, którą podejrzewany o kradzież przekroczył. Ale policjant się nie poddał i po pokonaniu pięciu kilometrach dotarł po śladach do domu w miejscowości Masłońskie. - Po wejściu na posesję spotkałem mężczyznę, który jest nam dobrze znany - mówi śledczy.
40-letni lokator domu był wcześniej karany za przestępstwa przeciwko mieniu. Policjant: - Nie przyznawał się do niczego. W trakcie przeszukania posesji znaleźliśmy przemoczone buty. Bieżnik odpowiadał śladom w śniegu. Jednak podejrzewany nadal zaprzeczał kradzieży. Przyznał się dopiero, jak policjanci znaleźli w jego domu skradzioną kamerę, owiniętą w folię aluminiową.
40-latek usłyszał już zarzut kradzieży i stanie przed sądem, który zadecyduje o jego dalszym losie.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24