Prezydent Zawiercia zwrócił się do spółki odbierającej śmieci, by kosze dla mieszkańców zakażonych koronawirusem były "akceptowalne społecznie". Wcześniej magistrat bronił pojemników z napisem "COVID", bo mieszkańcy powinni mieć "świadomość o tym, że w danym pojemniku znajdują się odpady pochodzące od osób przebywających w izolacji domowej". Ale wybuchła afera w mediach i sprawą zajęła się policja.
- Po sygnałach od mieszkańców - przekazywanych również za pośrednictwem internetu oraz mediów - zwróciłem się do Zakładu Gospodarki Komunalnej o to, by pojemniki dla mieszkańców przebywających w izolacji domowej były jednocześnie zgodne z wytycznymi oraz akceptowalne społecznie - poinformował Łukasz Konarski, prezydent Zawiercia na Śląsku.
ZGK ma umowę z miastem na odbieranie odpadów komunalnych. W zeszłym tygodniu media ujawniły, że pod budynkami, w których mieszkają osoby w izolacji z powodu zakażenia koronawirusem, zakład ustawia kosze z napisem COVID. ZGK wyjaśniał, że postępuje zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Klimatu i Głównego Inspektora Sanitarnego.
- Jako samorządowcy stoimy na straży prawa, ale jeśli wytyczne pozostawiają pole do interpretacji, to musimy robić wszystko, by dbać o komfort naszych mieszkańców. Tak w tej sytuacji się nie stało, dlatego nie pochwalam takiego działania - oświadczył prezydent.
Konarski komentuje, że "ewidentnie zabrakło empatii, która dzisiaj jest szczególnie potrzebna". Wysłał w tej sprawie pismo do ZGK i liczy na "sprawne działanie w związku z tym tematem."
Zaglądanie w śmieci
Pojemniki z napisem COVID-19 stanęły pod kilkunastoma budynkami wielorodzinnymi i jednorodzinnymi w Zawierciu. Pytana o to przez nas miejscowa policja uznała sytuację za niepokojącą i przekazała sprawę prokuraturze do zbadania pod kątem ujawniania danych osobowych.
Powiatowa inspektor sanitarna w Zawierciu, która przekazywała władzom wszystkich miast i gmin w powiecie dane osób przebywających w kwarantannie i w izolacji z powodu zakażenia lub podejrzenia zakażeniem koronawirusem, uznała kosze covidowe za skandaliczne.
Wytyczne, na które powoływał się ZGK, w ocenie wielu samorządowców, z którymi rozmawialiśmy, są niejednoznaczne i nie stanowią nakazu, tylko propozycję.
Pytaliśmy władze Zawiercia, czy chorym nie wystarczyłyby specjalne worki na śmieci, które wedle wytycznych powinno pakować się w drugi worek i całość szczelnie zamykać. Czy - jeśli konieczny jest na dokładkę specjalny pojemnik - nie można ustawić ich przed każdym budynkiem mieszkalnym, tak by nikogo nie stygmatyzować?
"Władze miasta powinny stać na straży szeroko pojętego bezpieczeństwa mieszkańców. W naszym kraju osoby chore są piętnowane i choćby dlatego nikt nie powinien ich wskazywać" - uzasadnialiśmy w mailowej korespondencji.
Urząd miasta poprzez rzecznika prasowego odpowiedział wówczas, że "konieczne jest wprowadzenie wszelkich możliwych zabezpieczeń, aby osoby zarówno postronne, jak również okoliczni mieszkańcy, mieli świadomość o tym, że w danym pojemniku znajdują się odpady pochodzące od osób przebywających w izolacji domowej."
Było to powtórzenie stanowiska ZGK, który wyjaśniał, że gdyby nie oznaczał w ten sposób koszy, ktoś mógłby do nich zajrzeć.
Rzecznik magistratu ponadto utrzymywał, że adres nieruchomości nie należy do danych osobowych, może więc być przekazywany dowolnie.
W zeszłym tygodniu w Zawierciu odbyła się sesja rady miejskiej. To wtedy prezes ZGK Krzysztof Tomczak przekazał, że podjęto już działania, by pojemniki na odpady były oznaczone zgodnie z wytycznymi, ale jednocześnie akceptowalne społecznie.
Rozwiązanie dla samorządowców
Samorządowcy mają trudne zadanie: muszą zapewnić odbiór odpadów, z drugiej strony zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców i pracowników odbierających śmieci w czasie epidemii. Państwo nie daje gotowych rozwiązań.
Burmistrz Ogrodzieńca, położonego niecałe 10 kilometrów od Zawiercia, zamierza podpisać umowę z firmą, która zajmowałaby się wyłącznie odbiorem śmieci od osób zakażonych.
Podobne rozwiązane podpowiedział w naszym artykule prawnik Maciej Kawecki, który koordynował krajową reformę ochrony danych osobowych w Ministerstwie Cyfryzacji w związku z planowanym rozpoczęciem obowiązywania RODO. - Jeśli mielibyśmy nie łamać prawa, moim zdaniem powinna zostać wyodrębniona jednostka w każdej gminie czy powiecie, która odpowiedzialna byłaby za wywożenie tych konkretnych odpadów. W ten sposób zminimalizowalibyśmy skutki udostępniania danych osób zakażonych. Ich adresy znałoby piętnastu pracowników, a nie czterystu, którzy zostaliby najpierw przeszkoleni, pouczeni i zobowiązani do podpisania oświadczenia o poufności udostępnianych im danych - powiedział nam prawnik. - Warto też rozważyć ograniczenie kręgu osób pozyskujących dostęp do danych a same kosze mogłyby być oznaczane inaczej, niż samą nazwą "COVID". Przykładem mogą być chociażby inne kolory koszy. Oczywiście, część z osób będzie znała ich znaczenie, ale sam kontekst będzie zupełnie inny, a krąg osób pozyskujących informacje o tym, że w danym miejscu mieszka osoba zarażona na pewno mniejszy.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24