- Gdybym pracował, to byłbym tam z nimi na dole - powiedział łamiącym się głosem pan Grzegorz, górnik który z powodu choroby zawodowej już nie jest zatrudniony w czeskiej kopalni w Karwinie. W katastrofie zginęło 13 osób - 12 Polaków i jeden Czech.
Pan Grzegorz dowiedział się o czwartkowym wypadku w kopalni w Karwinie w Czechach z telewizji.
- Zadzwoniłem do kolegi. Twoja brygada, mówi. Jak moja brygada? No twoja brygada. I zaczął mi wymieniać nazwiska - opowiada reporterowi TVN 24 pod czeską kopalnią.
Zaraz tam pojechał, nawet nie pomyślał o zniczach.
- Znałem tych, co pracowali w przodku. Byłem przodowym. Ale stwierdzono mi chorobę zawodową i od lipca nie pracuję. Gdybym pracował, to byłbym tam z nimi na dole.
Gdy wysiadł z auta pod kopalnią, zobaczył samochody kolegów, którzy nie wyjechali na powierzchnię, w tym sztygara. - Samochody stoją na parkingu - mówił pan Grzegorz, zszokowany.
Zginęło 13 górników
Do katastrofy górniczej w Czechach doszło w czwartek o godz. 17.16. Ponad 800 metrów pod ziemią wybuchł metan. Zginęło 13 górników - 12 Polaków i jeden Czech. Dziesięć osób zostało rannych.
"Informacje od strony czeskiej" przekazane przez szefa polskiego rządu, który przybył w piątek na miejsce, mówią o 12 górnikach, którzy mieli obywatelstwo polskie i jednym Czechu. Jeden z Polaków, którzy zginęli w kopalni Stonava, od ponad 20 lat mieszkał na terenie Republiki Czeskiej - przekazał premier. -Trzynasty górnik był obywatelem czeskim - dodał Mateusz Morawiecki. - Według strony czeskiej nie ma szans, by ktokolwiek z pozostających pod ziemią przeżył - mówił też premier.
- Strona czeska podała również informacje, że z 23 górników (...) 13 górników nie udało się uratować - mówił dziennikarzom Morawiecki. Jeden z górników jest w szpitalu w Ostrawie w stanie krytycznym. Dziewięciu innych jest w lepszym stanie.
Autor: mag/ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24