Radni w Tychach zdecydowali o likwidacji izby wytrzeźwień. Będą wozić nietrzeźwych do Sosnowca, ale nie wszystkich. - Nie będziemy przechowalnią dla pijanych mieszkańców - mówi rzeczniczka tyskiego szpitala.
O likwidacji izby wytrzeźwień mówiło się w Tychach od lat, ale pomysł nie podobał pracownikom placówki. Władze miasta obiecały im jednak pracę w innych miejskich spółkach.
W czwartek radni przegłosowali, że z początkiem przyszłego roku izba zamknie swoje podwoje. Powodem są pieniądze. Wyliczono, że miasto zaoszczędzi na tym 600 tys. zł rocznie.
Nie będzie radiowozu
Pijani mieszkańcy zabierani z ulic,y mają być odwożeni do Sosnowca. Tychy będą uiszczać opłatę za pobyt - wg cennika 240 zł - jeśli pacjent okaże się niewypłacalny. To aż 70 proc. klientów tyskiej izby.
Do ceny pobytu należy doliczyć koszt paliwa. Z Tychów do sosnowieckiej izby jest 30 km. Pacjentów będzie wozić straż miejska albo policja. Kolejnym kosztem jest więc bezpieczeństwo mieszkańców Tychów. Jak zauważył na portalu TVN 24 Mieczysław Fido, szef Stowarzyszenia Dyrektorów i Księgowych Izb Wytrzeźwień w Polsce, w czasie podróży pijanego nie będzie radiowozu w mieście. Nawet dwie godziny, bo mundurowy musi poczekać na przyjęcie pacjenta. A w izbie bywa kolejka, zwłaszcza jeśli ma ich 11 tys. rocznie, jak w Sosnowcu.
Nie jesteśmy przechowalnią
Nawału pijanych pacjentów mogą obawiać się szpitale. Po pierwsze - nie każdy pijak będzie odwożony do Sosnowca. - Będziemy namawiać funkcjonariuszy policji i straży miejskiej, by niegroźnych pijanych mieszkańców odwozić częściej do ich własnego domu. Jeśli nie będą mieli meldunku w Tychach, zimą trafią do uruchamianej w tym okresie ogrzewalni. A jeśli będą potrzebowali pomocy medycznej - do jednego z dwóch tyskich szpitali - mówił dla portalu TVN 24 Miłosz Stec, wiceprezydent Tychów.
- Nie będziemy zastępować izby, nie ma takiej możliwości - mówi Małgorzata Jędrzejczyk, rzeczniczka szpitala wojewódzkiego w Tychach. - Człowiek w stanie zagrożenia życia lub zdrowia jest dla nas pacjentem niezależnie od tego, czy jest trzeźwy czy nie i wtedy oczywiście będzie u nas leczony. Ale jeśli to będzie tylko stan nietrzeźwości, nie wymagający hospitalizacji, nie będziemy takiego człowieka zatrzymywać. Wezwiemy policję, bo go zabrała. Nie jesteśmy przechowalnią.
Tak czy inaczej stan pijanego będzie musiał zweryfikować lekarz.
Jędrzejczyk jest dobrej myśli. - Praktyka pokaże, czy będzie problem - mówi. W Kielcach i Lublinie okazało się, że jest.
Pijani, poobijani, nieprzytomni obok trzeźwych pacjentów
Kielce zlikwidowały izbę w 2010 roku, Lublin osiem lat wcześniej. Z tych samych powodów co w Tychach - wysokie koszty funkcjonowania i nieściągalność opłat. Miasta liczyły na oszczędności. Dzisiaj i w Kielcach i w Lublinie planują powtórnie otworzyć punkt dla nietrzeźwych mieszkańców.
W tym drugim mieście ma on nazywać się Ośrodkiem Pomocy dla Osób w Stanie Nietrzeźwości. - Podjęliśmy działania, żeby go otworzyć ze względu na liczne głosy ze strony placówek szpitalnych czy policji - mówi Olga Mazurek, rzeczniczka urzędu miasta w Lublinie.
Ośrodek ma powstać na wiosnę 2016 roku.
W Kielcach przywrócenie izby nazywają "palącym problemem", bo pijanych przybywa. Nie pomogło wybudowanie drugiego oddziału ratunkowego w szpitalu. Jak mówił dla lokalnego portalu echodnia.eu dyrektor kieleckiego szpitala, pijani leżą w salach obok trzeźwych, poobijani i nieprzytomni, więc trzeba im robić tomografię.
Tyski szpital ma jedną izolatkę dla pobudzonych pacjentów.
Tychy będą wozić pijanych do Sosnowca:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Rusinek