Żartobliwie i z uśmiechem - tak Ali Akbar od 50 lat sprzedaje gazety na ulicach paryskiej Dzielnicy Łacińskiej. Gdy zaczynał, takich jak on były dziesiątki, teraz został w Paryżu sam.
- Staram się tworzyć żarty. Żeby ludzie się śmiali. Staram się być pozytywny i kreuję taką atmosferę. Radość życia, tak to nazywamy. Rozśmieszam ludzi, sprawiam, że dobrze się bawią. Staram się trafić do ich serc, a nie do kieszeni - opowiada Ali Akbar, ostatni paryski uliczny sprzedawca gazet.
Wszyscy mieszkańcy i lokalni sklepikarze dobrze go znają, często od dekad. Jak przyznają, bez niego dzielnica nie byłaby taka sama.
- Ali to instytucja. Codziennie kupuję od niego "Le Monde". Właściwie to nigdy nie kończy się na zwykłym zakupie. Zawsze pijemy razem kawę lub coś jemy - mówi paryżanka Marie-Laure Carriere.
Narodowy Order Zasługi dla gazeciarza
Teraz sprzedawca będzie znany nie tylko wśród stałych klientów. Emmanuel Macron ma zamiar nadać mu drugie cywilne najwyższe odznaczenie we Francji - Narodowy Order Zasługi. Jest przyznawany za wybitne osiągnięcia na rzecz społeczeństwa.
- Jestem zwykłym człowiekiem. Ale tak, lubię, kiedy mówią mi: "jesteś dobrym facetem, jesteś sławny". Cieszy mnie, że mam ludzi, którzy mnie lubią, którzy lubią mnie poznawać, i są ze mnie zadowoleni - twierdzi Ali Akbar.
Ali Akbar urodził się w Pakistanie. W wieku 17 lat spakował plecak i zaczął pracować na statkach towarowych. Po kilku latach przybił do portu w Hawrze, a stamtąd trafił do Paryża. Tak się zaczęła jego przygoda z prasą.
- To był przypadek. Przyjechałem do tej dzielnicy z zamiarem znalezienia pracy i zarobienia trochę pieniędzy. Spotkałem młodego studenta, który sprzedawał magazyn "Charlie Hebdo" i to on mnie przekonał do tego zawodu - wspomina Ali Akbar.
Ali Akbar jest świadkiem historii
Przez dekady swojej aktywności Ali Akbar widział, jak dzielnica się zmieniała. Na miejscu upadających sklepów lokalnych właścicieli otwierały się sieciówki, na ulicach pojawiało się coraz więcej turystów. - Ludzie kiedyś robili zakupy w małych sklepikach. To była wieś. Wszędzie były małe targowiska, rzeźnicy, sklepy rybne. Wszyscy byli miejscowi. Wszyscy się znali. Teraz jest inaczej. Każdego dnia pojawia się nowa twarz - mówi.
Na jego oczach skurczyło się zainteresowanie papierowymi gazetami. Żeby się utrzymać, od kilku lat prowadzi też foodtruck w okolicy Ogrodu Luksemburskiego. - Naprawdę nie sprzedaję już wielu gazet. Może około 20 egzemplarzy "Le Monde" w osiem godzin. To przez digitalizację. Wszystko jest teraz cyfrowe. Ludzie nie kupują już papierowych gazet - tłumaczy.
Mimo to Ali Akbar nie planuje przejść na emeryturę. Jak mówi, będzie sprzedawał gazety tak długo, jak zdrowie mu na to pozwoli.
Autorka/Autor: Remigiusz Skierski
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters