Członkowie "gangu dziadków", którzy obrabowali Kim Kardashian, zostali skazani. Nie trafią do więzienia

Członkowie "gangu dziadków", którzy obrabowali Kim Kardashian, zostali skazani. Wyjdą jednak na wolność
Członkowie "gangu dziadków", którzy obrabowali Kim Kardashian, zostali skazani. Nie trafią do więzienia
Źródło: Anna Czerwińska/Fakty TVN
Zapadł wyrok w sprawie tak zwanego gangu dziadków, który w 2016 roku w Paryżu napadł na słynną celebrytkę Kim Kardashian i ukradł jej biżuterię wartą miliony. Sprawcy są już wiekowi i w złym stanie zdrowia. 69-letni mózg całej akcji został skazany na osiem lat. Pięć już odsiedział. Resztę kary ma w zawieszeniu. W podobnej sytuacji są pozostali skazani.

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych kobiet na świecie, chyba najbardziej wpływowa influencerka w historii, którą obserwują teraz setki milionów ludzi, padła ofiarą francuskiego "gangu dziadków". Wydarzyło się to w 2016 roku, gdy Kim Kardashian była już w pierwszej pięćdziesiątce najbogatszych celebrytów.

- Oni mieli wtedy od 60 do 72 lat. Dostali ten cynk przez przypadek, w barze. Usłyszeli, że na paryski tydzień mody przyjeżdża Amerykanka z całą swoją biżuterią. Młody mężczyzna pokazał im tę biżuterię w mediach społecznościowych. Byli totalnie oszołomieni, gdy zobaczyli pierścionek za 4 miliony dolarów - tłumaczy Patricia Tourancheau, francuska dziennikarka i autorka książki "Kim i dziadkowie-rabusie". Był to pierścionek zaręczynowy od Kanye Westa.

Gang zachwycił się też nakładkami na zęby z diamentami, zegarkami, bransoletkami i kolczykami. Zidentyfikowali hotel, w którym zatrzymała się celebrytka.

- Stanąłem twarzą w twarz z doświadczonymi przestępcami, byli to ludzie dość agresywni, i wiedzieli, co robić - wspomina Abderrahmane Ouatik, recepcjonista hotelu, w którym doszło do kradzieży.

W środku nocy przebrani za policjantów złodzieje weszli do apartamentu Kim Kardashian. Przystawili jej pistolet do głowy.

"Drugi facet miał przy sobie pistolet. Był na końcu łóżka. Złapał mnie za nogę i pociągnął do siebie tak, że szlafrok się rozchylił i wszystko było widoczne. I to był moment, w którym myślałam, że mnie zgwałci. (...) Pomyślałam o mojej siostrze, myślałam, że wejdzie i zobaczy mnie zastrzeloną" - zeznała w sądzie Kim Kardashian.

Związaną ofiarę zostawili w łazience. Uciekli na rowerach z biżuterią za blisko 9 milionów euro. Jeden z napastników napisał później w książce, że po drodze torba wplątała mu się w koła i spadł z roweru. Zgubili krzyż z brylantami.

Kim Kardashian popłakała się na sali sądowej

O tym, kogo okradli, "dziadkowie" mieli się dowiedzieć następnego dnia z telewizji. Biżuterię sprzedali w Belgii. Zostali złapani kilka miesięcy później, po tym, jak zidentyfikowano DNA jednego ze sprawców, zostawione przez niego na taśmach do krępowania. Oskarżonym zarzucono napad z bronią w ręku, porwanie i przynależność do gangu.

- Oni wszyscy do sądu przyszli z wolnej stopy - zwraca uwagę Michel Viatteau, dziennikarz Agence France-Presse.

Ośmiu z dziesięciu oskarżonych zostało skazanych. Najwyższa kara to osiem lat więzienia, w większości w zawieszeniu, ale do cel nie trafią, bo czas, który spędzili w areszcie, został im zaliczony na poczet kary. Na sali sądowej został odczytany list jednego z nich, bo mężczyzna już nie mówi i nie słyszy. Przeprosił swoją ofiarę. Kim Kardashian popłakała się i mu wybaczyła.

- Pani Kardashian chciała, by sprawiedliwości stało się zadość, i stało się. Teraz może iść w swoim życiu dalej - oświadczyła Léonor Hennerick, prawniczka Kim Kardashian.

Kim Kardashian zapewnia, że wierzy w drugą szansę. Właśnie pochwaliła się, że skończyła studia prawnicze. Chce pomagać niesłusznie skazanym w Ameryce.

Czytaj także: