Na policję najpierw zadzwoniła żona menedżera funduszy na Florydzie. Zgłosiła, że zaginął jej 76-letni mąż. Dwa dni później na policji rozdzwoniły się telefony od klientów funduszu, którzy twierdzili, że wraz z biznesmenem przepadły im miliony dolarów. Media piszą nawet o 350 mln. Sprawą zainteresowało się Federalne Biuro Śledcze.
Policja, a także agenci FBI, poszukują teraz 75-letniego finansisty, Arthura Nadela, pod którego pieczą znajdowały się do tej pory miliony dolarów. Z drugiej strony przesłuchują poszkodowanych klientów, którzy zainwestowali swoje pieniądze w jego firmie w miejscowości Sarasota i je utracili.
Klienci funduszy nazywają zaginionego Amerykanina drugim Bernardem Madoffem, ze względu na rozmiar strat, jakie ponieśli. Jeden z klientów, który stracił 750 tys. dolarów, twierdzi, że czuje się tak wykorzystany i oszukany, że już nikomu nie uwierzy.
Partner Nadela w interesach, 70–letni Neil V. Moody twierdzi, że nic nie wiedział o nieprawidłowościach w funduszach. Nie podaje, jaka suma pieniędzy mogła zostać sprzeniewierzona, ale zaznacza, że 350 milionów dolarów o których donoszą media, to przesada.
Przepadł jak kamień w wodę
Pan Nadel zaginął, kiedy szedł do biura wczesnym popołudniem. Wcześniej, jak twierdzą jego domownicy, zadzwonił do domu. Według nich sprawiał wrażenie „rozkojarzonego”.
W zeszłym tygodniu inny amerykański biznesmen, Marcus Schrenker z Indiany, próbował sfingować własną śmierć w wypadku lotniczym z powodu poważnych problemów finansowych. Jednak najgłośniejszym aferzystą tego kryzysu jest do tej pory 70-letni Bernard Madoff, który przez dziesiątki lat tworzył piramidę finansową i oszukał klientów na 50 miliardów dolarów .
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: www.sxc.hu