Lokomotywy, setki wagoników i niekończące się wstęgi - czy raczej wstążki torów... Niektórych marzenia z dzieciństwa zostają na całe życie - i zmieniają się w życiową pasję. Jak bardzo mogą być okazałe widać w ten weekend w Sosnowcu.
Odbywa się tam III Ogólnopolski Pokaz Makiet Kolejowych. Specjalne prezentacje dla widzów pasjonaci dadzą w niedzielę - między godz. 10 i 13
Wszystko jest jak na prawdziwej kolei - tylko w skali 1:120. Wystawcy - modelarze z Polski i z Niemiec - ułożyli ok. 75 metrów torów, a całość zajmuje powierzchnię 400 m kw. - czyli dwóch sal gimnastycznych. Po torach jednoczesnie może kursować kilkadziesiąt miniaturowych lokomotyw i setki wagoników.
W świecie miniaturek czas jest biegnie szybciej
Już w piątek po południu do Sosnowca przyjechało ok. 40 modelarzy z Polski, a także dwóch zaprzyjaźnionych z nimi Niemców. Wcześniej, od kilkunastu tygodni, projektowali w internecie układ z modułów makiet. Ich zestawienie w jedną całość w sali gimnastycznej dawnego technikum kolejowego w Sosnowcu trwało osiem godzin.
Swoje makiety udostępniło na pokaz 27 - jak sami się nazywają - modularzy. Wszystkie cześci zostały połączone w jeden układ torów z czterema stacjami, dwoma przystankami, dwoma stacjami technicznymi i czterema posterunkami odgałęźnymi.
Równolegle z projektowaniem układu makiet, trwało układanie rozkładu jazdy. Pokaz polega na symulacji prowadzenia normalnego ruchu kolejowego, w którą zaangażowanych jest jednocześnie ok. 30 osób. Rozkład jazdy w stosunku do czasu rzeczywistego jest czterokrotnie przyspieszony, co pozwala skrócić "zwykłą" dobę do sześciu godzin.
Opóźnienia też jak prawdziwe
Na sobotę zaplanowano przeprowadzenie między stacjami 250 pociągów w ciągu pięciu godzin. Do jednoczesnego prowadzenia pociągów przypisano 15 modelarzy, kolejnych 15 sterowało i zarządzało ruchem. Nie obyło się bez problemów, już po pierwszych godzinach opóźnienie niektórych składów sięgało godziny.
Pokaz urządzono tak, by możliwie odwzorować kolejowe realia. Dlatego m.in. rozkład uwzględniał nadane makietowym stacyjkom nazwy: Grabie Stare, Porąbka Zdrój, Chudziny i Żabi Róg. Ta ostatnia to dość wierny model rzeczywistej podolsztyńskiej stacyjki.
Poszczególni prowadzący ruch łączyli się ze sobą telefonicznie, wysyłając pociągi zgodnie z kolejowym priorytetem: najpierw ekspresy, potem osobowe i towarowe.
Pokazują, by zarazić pasją
Jazdę miniaturowych pociągów, ich przetaczanie, łączenie i inne operacje obserwowały w sobotę w Sosnowcu dziesiątki widzów. - Takie pokazy służą także temu, by zarażać innych naszą pasją - wyjaśnił jeden z organizatorów Artur Gładkowski.
Inni modelarze tłumaczyli widzom m.in., że w sobotę ruch na makiecie urządzono zgodnie z tzw. IV epoką PKP, co oznacza, że jeździły po niej modele taboru PKP z lat 1968-1989.
To jedyne w Polsce tak duże spotkanie miłośników modeli i makiet kolejowych w tzw. skali TT. Nazwa wywodzi się od angielskiego określenia Table Top lub Table Train i określa system modeli kolejowych w skali 1:120. W Polsce aktywnie działa, wystawiając swoje modele, kilkudziesięciu pasjonatów tej skali. Skupiają się wokół strony internetowej sttandard.org.pl i forumtt.pl.
Podobne spotkania polskie środowisko TT organizuje co roku. Po pokazach otwartych dla publiczności modelarze urządzają już we własnym gronie i dla własnej przyjemności tzw. jazdy wolne, służące - jak mówią - "przewietrzeniu" taboru. Jeszcze jeden otwarty dla widzów pokaz pasjonaci dadzą w Sosnowcu w niedzielę - między godz. 10 i 13.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Andrzej Grygiel