Święci Ubald, Jerzy i Antoni ścigają się we włoskim miasteczku Gubbio. Ich "drużyny" pędzą z nimi co sił na specjalnych lektykach. Dostojne szaty patronów tylko śmigają na wietrze.
Widowisko w Gubbio we włoskiej Umbrii co roku przyjeżdża oglądać tysiące ludzi. Jest mniej znane niż palio w Sienie czy bitwa na pomarańcze w Ivrei, jednak jeśli ktoś raz tutaj przyjedzie – myśli o tym, żeby wrócić.
Wąskimi uliczkami starego włoskiego miasteczka w te pędy przemieszczają się tłumy ludzi, widoczne nad ich głowami są tylko posągi świętych niesione na specjalnych drewnianych ramach, tzw. ceri. To olbrzymie drewniane wysięgniki w kształcie klepsydry, wysokie na 4 metry, o wadze 280 kilogramów.
Miejscowi tak jak przed wiekami silnie identyfikują się z drużyną swojego świętego, dlatego wyścig po zwycięstwo jest naprawdę zaciekły i pełen emocji. I chyba tylko dlatego, bo wynik jest zawsze taki sam od podobno 850 lat.
Zawsze zwycięża św. Ubald
Pierwszy na metę dociera św. Ubald, patron miasta Gubbio i murarzy. Drugi jest św. Jerzy, który jest opiekunem handlarzy i sklepikarzy, a na końcu zawsze ląduje św. Antoni, patron chłopów i studentów.
Tradycja biegów sięga setek lat, angażuje większość mieszkańców miasta.
Źródło: Reuters