Wydawałoby się, że Biały Dom to jedno z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie, gdzie bez wiedzy Secret Service nawet mysz się nie prześliźnie. A jednak dla chcącego nic trudnego...
"Chcącymi" byli Michaele i Tareq Salahi z Wirginii, którym - mimo braku zaproszenia - udało się we wtorek wieczorem dostać do Białego Domu na kolację wydaną na cześć premiera Indii Manmohana Singha, ujawnił dziennik "Washington Post".
Odpowiedzialne za bezpieczeństwo Białego Domu służby Secret Service wszczęły śledztwo w tej sprawie. Agenci zastanawiają się jak doszło do tego, że mimo braku zaproszenia para "przeszła przez bramki kontrolne i inne procedury bezpieczeństwa", tak jak pozostałych ponad 300 zaproszonych gości.
Jak to się stało?
- Z pierwszych ustaleń wynika, że zidentyfikowano jeden punkt kontrolny, który nie dopełnił procedury sprawdzenia, czy para figurowała na liście zaproszonych gości - powiedział gazecie agent Secret Service Edwin Donovan.
Donovan nie ujawnił, jak długo małżeństwo przebywało w Białym Domu. Za to "Washington Post" ujawnił, że wśliznięcie się do Białego Domu to dopiero początek "kariery" państwa Salahi.
Gazeta pisze, że para zabiega teraz o udział w jednym z telewizyjnych reality shows. Zdjęcia ze swojej wizyty w Białym Domu zamieścili zaś na swoim profilu na Facebooku.
Źródło: PAP