Typowo angielska pogoda nie powstrzymała tysięcy fanów, którzy szturmem ruszyli na coroczny wyścig za serem w Gloucestershire. Wbrew pozorom, w konkursie nie chodzi o zrobienie jak największej liczby fikołków podczas zbiegania ze skarpy, ale o złapanie turlającej się gomółki sera.
U podnóża Cooper's Hill zgromadziło się około 6 tysięcy osób - entuzjastów tej osobliwej angielskiej dyscypliny. Pierwsze pisemne wzmianki o zawodach w gonieniu turlającego się po skarpie sera pochodzą z 1826 roku, ale sama tradycja jest dużo starsza. Sięga początkami aż do czasów pogańskich.
W tym roku w szranki stanęło około 200 zawodników. Nie odstraszyło ich błoto ani ryzyko połamania kości na śliskim stoku.
Bardzo urazowy sport
Zwycięzcą okazał się 21-letni Chris Anderson. Udało mu się wygrać i wywinąć się jedynie z lekkimi obrażeniami. Skręcona kostka to bowiem pestka dla Andersona, który w wyścigu zwyciężył już piąty raz z rzędu.
Inni uczestnicy nie mieli tyle szczęścia. Nie dość, że nagroda przeszła im koło nosa, to aż 18 z nich musiało udać się wprost do lekarza. Mimo to, ten rok można zaliczyć do mało urazowych. W 1997 ranne zostały 33 osoby, co spowodowało odwołanie wyścigu w kolejnym roku. Tym razem jednak obyło się bez takich przykrych incydentów.
Źródło: Reuters