Najpierw zeznał policji, że uderzyła go w tył głowy, teraz szofer słynnej modeli Naomi Campbell twierdzi, że zajście zostało "rozdmuchane przez media". Sama Campbell czuje się bezpodstawnie oskarżona.
Pierwsza wersja wydarzeń brzmiała tak: kierowca Campbell Miodrag Mejdina zatrzymał limuzynę ze sławną pasażerką we wtorek na Manhattanie i wezwał policję.
Mężczyzna zeznał, że Campbell podczas jazdy zaczęła go okładać pięściami. Nie chciał jednak złożyć przeciwko szefowej pozwu.
Kierowca odwołuje zeznania
W piątek sytuacja wygląda już inaczej. Za pośrednictwem swojego prawnika Mejdina poinformował agencję Associated Press, że "wpadł w złość i zbyt impulsywnie zareagował" na zachowanie Campbell oraz, że całe to zajście zostało "rozdmuchane przez media".
Mężczyzna zaprzeczył też, jakoby zamierzał wnieść oficjalne oskarżenie przeciwko modelce.
Grzechy przeszłości
Sama Campbell twierdzi zaś, że kierowca przeprosił ją za ten incydent. Gwiazda zaprzeczyła też, jakoby dopuściła się jakiegokolwiek wykroczenia. - Zostałam oskarżona o niedopuszczalne zachowanie w stosunku do kierowcy w Nowym Jorku - powiedziała modelka.
Wyznała też, że "od dłuższego czasu ciężko pracuje na to, aby naprawić skutki mojego wcześniejszego zachowania i nie być zakładniczką mojej przeszłości".
Przeszłość Campbell rzeczywiście ma burzliwą. W 2006 roku została aresztowana za napaść na pokojówkę hotelową, a rok później za zaatakowanie dwóch policjantów na lotnisku Heathrow w Londynie.