Ten zając urodził się za wcześnie. Kiedy został znaleziony był już w stanie agonalnym. Bez pomocy człowieka nie przeżyłby długo. Zaopiekowała się nim fundacja zajmująca się zwierzętami. Pod ich opieką nabiera sił.
Zające rodzą w drugiej połowie marca. Jednak ten, który trafił do Fundacji na rzecz zwierząt "Dzika Ostoja", urodził się 21 lutego. Przez ujemne temperatury, które wciąż się pojawiają, malec nie dałby sobie sam rady.
Do fundacji trafił w stanie krytycznym, ważył zaledwie 55 gram i mieścił się w damskiej dłoni. Fundacja otrzymała zgłoszenie, że zając siedzi pod krzakiem. Pracownicy poczekali dobę, aby sprawdzić czy opiekuje się nim matka, jednak tej nie było.
"Spokojny tylko przy ciele"
Zajmuje się nim prezes fundacji Marzena Białowolska. W poście na Facebooku wyjaśnia, że w tamtym roku wychowała piętnaście małych zajęcy. Jednak ten "jest wyjątkowy". - "Nie dość, że z lutego, to spokojny tylko przy ciele, na dłoni" - wyjaśnia.
Kobieta zajmuje się nim cały czas. - Jeżdżę z nim do pracy, ponieważ muszę kontrolować jego funkcje życiowe - dodaje w rozmowie z tvn24.pl.
Jak tłumaczy Marzena Białowolska zając wiosną wróci do swojego naturalnego środowiska.
Autor: kry/gry / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja na rzecz zwierząt "Dzika Ostoja" | Marzena Białowolska