Brenda Lee tak bardzo chciała wręczyć Barackowi Obamie swój list, że doprowadziła jego ochroniarzy do ostateczności. Panią Lee, ekscentryczną "katolicką kapłankę", wyniesiono za nogi daleko od prezydenta.
Zdumionym dziennikarzom oczekującym na prezydenta USA na lotnisku w San Diego ukazała się scena niecodzienna: dwóch rosłych ochroniarzy niosących za nogi siwiejącą czarną kobietę krzyczącą wniebogłosy.
Ochroniarze szybko odnieśli kobietę w miejsce, gdzie nie stanowiła już zagrożenia dla Obamy, który pojawił się 10 minut później.
Tajemnicza kobieta to Brenda Lee, publicystka miesięcznika "Georgia Informer" z małego Macon w Georgii, donosi NBC. Lee, która określa się sama jako "kapłanka Kościoła rzymsko-katolickiego", chciała wręczyć Obamie list w sprawie małżeństw gejowskich.
Pani Lee na rękach niesiona
Najpierw poprosiła jednego z ochroniarzy o przekazanie listu Obamie, a gdy ten odmówił, wściekła się. Gdy poproszono ją o opuszczenie najbliższego otoczenia prezydenckiego samolotu Air Force One, odmówiła.
Wobec takiej postawy ochroniarze wzięli panią Lee w swoje ręce i odnieśli daleko od samolotu. Biały Dom nie komentuje sprawy. Pani Lee mimo całego zamieszania cieszy się z jednego - gdy ochroniarze nieśli ją na rękach, nikt nie zobaczył jej bielizny.
Źródło: nbc.com