Rubel rosyjski jest jedną z najgorzej radzących sobie w 2023 roku walut na świecie, ustępując jedynie argentyńskiemu peso, wenezuelskiemu boliwarowi i tureckiej lirze - napisał "The Economist". W ocenie brytyjskiego tygodnika może to utrudnić Władimirowi Putinowi dalsze prowadzenie wojny w Ukrainie.
"The Economist" przypomniał, że 14 sierpnia br. za jednego dolara trzeba było zapłacić już ponad 100 rubli, co było pierwszą taką sytuacją od końca marca 2022 roku, czyli od pierwszych tygodni napaści Rosji na Ukrainę.
Brytyjski tygodnik podkreślił, że rosyjska waluta jest jedną z tych, które w tym roku najbardziej tracą na wartości, a podwyżka stóp procentowych tylko przejściowo zatrzymała spadek i rubel nadal jest znacznie poniżej poziomu sprzed roku, gdy kurs wynosił około 60 za dolara. Obecnie za jednego dolara trzeba zapłacić ponad 93 ruble. Od początku 2023 roku dolar umocnił się o 27,46 proc. względem rubla.
Rubel tanieje
Według "The Economist" same podwyżki stóp procentowych prawdopodobnie szybko nie powstrzymają spadku wartości waluty, co może mieć konsekwencje dla zdolności Władimira Putina do prowadzenia wojny w Ukrainie.
Tygodnik zauważył, że często załamania kursów walut są wywoływane przez nerwowość zagranicznych inwestorów lub uciekający krajowy kapitał, ale handel rublem, zwłaszcza w stosunku do dolara, pozostaje niewielki, bo sankcje i kontrole przepływu kapitału odizolowały Rosję od międzynarodowego systemu finansowego. Zatem zachowanie rubla odzwierciedla podręcznikowy model ekonomiczny, działając jako barometr względnego przepływu eksportu z kraju (co daje obcą walutę) w stosunku do importu (który musi być opłacony tymi dochodami).
Od kiedy grupa G7 nałożyła w grudniu 2022 roku limit cenowy na rosyjską ropę w wysokości 60 dolarów za baryłkę, wartość eksportu Rosji spadła. Jej dochody w dolarach były od stycznia do lipca o 15 proc. niższe niż w tym samym okresie przed rokiem, co tylko częściowo tłumaczy niższa globalna cena ropy. Tymczasem import gwałtownie wzrósł w związku z prowadzoną wojną w Ukrainie. W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku nadwyżka na rachunku obrotów bieżących Rosji, będąca miarą tego, o ile więcej waluty obcej kraj otrzymuje niż wydaje, spadła o 86 proc., do 25 mld dolarów.
Jak wskazał "The Economist", te dane z jednej strony sugerują, że limit cen ropy przynosi efekty, a próby jego ominięcia poprzez zawyżanie kosztów transportu lub "flotę cieni" nie rekompensują faktu, że Rosja jest zmuszona sprzedawać część ropy z upustem. "Z drugiej jednak strony sugeruje to, że Rosja znajduje sposoby na kontynuowanie importu towarów. Na przykład podejrzanie wzrósł niemiecki eksport do bardziej przyjaznych sąsiadów Rosji" - zauważył tygodnik.
Brytyjska gazeta wyjaśniła, że tania waluta zwiększa mierzoną w rublach wartość dochodów z eksportu ropy, ale także podnosi koszty importu. W czerwcu wicepremier Andriej Biełousow powiedział, że ówczesny kurs 80-90 rubli za dolara był najlepszy dla budżetu kraju, eksporterów i importerów. "The Economist" przypomniał, że kiedy rubel dzięki dochodom z ropy był w zeszłym roku znacznie silniejszy, rosyjski rząd przedstawiał to jako dowód, że zachodnie sankcje zawodzą, ale teraz ta pewność siebie została zastąpiona niepokojem.
Co może zrobić Rosja?
Według brytyjskiego tygodnika, Rosja nie ma zbyt wielu opcji. Jak napisał "The Economist", awaryjna podwyżka stóp procentowych tylko nieznacznie pomogła rublowi, a biorąc pod uwagę izolację Rosji wyższe stopy raczej nie skuszą funduszy spekulacyjnych. Zatrzymywanie krajowego kapitału przed ucieczką może przynieść pewien efekt, ale będzie on odczuwalny dopiero za jakiś czas.
Inną możliwością jest bezpośrednia interwencja na rynkach walutowych. Według oficjalnych danych, na początku sierpnia Rosja posiadała rezerwy walutowe w wysokości 587 mld dolarów, co sugeruje, że jej bank centralny ma siłę ognia, aby w razie potrzeby podnieść wartość rubla. Problem polega na tym, że około 300 mld dolarów z tych rezerw zostało zamrożonych przez Zachód.
"To pozostawia rządowi wybór. Może ograniczyć wydatki, w tym na siły zbrojne, aby zmniejszyć import. Alternatywnie, ciężar poniesie sektor cywilny. Rosnąca inflacja i wyższe stopy procentowe osłabią siłę nabywczą zwykłych Rosjan, zmuszając ich do kupowania mniejszej ilości zagranicznych towarów. Tak więc o losie rosyjskiej gospodarki nie zadecydują oceny międzynarodowych finansistów, ale głębia agresji Putina. To o wiele bardziej nieszczęsna sytuacja, w której można się znaleźć" - skomentował "The Economist".
Źródło: "The Economist", PAP, TVN24 Biznes