Władze Tajlandii oczekują, że w 2015 r. ich kraj odwiedzi 28,8 milionów gości z zagranicy. Jednak po ataku bombowym w Bangkoku, w którym śmierć poniosło 20 osób, a 123 zostały ranne, szacunki te mogą okazać się zbyt optymistyczne - pisze w środę agencja EFE.
Ponad połowę ofiar śmiertelnych poniedziałkowego zamachu stanowili zagraniczni turyści. Atak ten był czymś bezprecedensowym w stolicy, mimo licznych zamachów stanu i dekady niestabilności. Drugi incydent - rzucenie ładunku wybuchowego na nabrzeżu w stolicy - jeszcze bardziej pogłębił obawy o bezpieczeństwo.
Atak odstraszył Azjatów
Chociaż władze na razie nie ustaliły, jaki wpływ na branżę turystyczną miał poniedziałkowy atak, to już odstrasza on turystów z Azji. To właśnie z tego kontynentu pochodziła większość zabitych. - W perspektywie krótkoterminowej wpływy z turystyki mogą spaść o 10 proc. - prognozuje przedstawiciel firmy inwestycyjnej Aberdeen Asset Management Co, Adithep Vanabriksha. Szefowa Uniwersytetu Tajskiej Izby Gospodarczej (UTCC) Saowanee Thairungroj uważa, że zamach tylko chwilowo zaszkodzi turystyce, chyba że dojdzie do kolejnych aktów terroru. Jak informuje szef urzędu ds. turystyki Tajlandii (TAT) Kalin Sarasin, na wrzesień zarezerwowanych jest 47 proc. miejsc w samolotach do Tajlandii, a na październik już ok. 70 proc. Od początku roku do 16 sierpnia kraj odwiedziło 19 mln turystów, a władze szacują, że do końca roku liczba ta przekroczy 28,8 mln.
Chińczycy nie przyjadą?
Do Tajlandii przyjeżdżają głównie Chińczycy. Na drugim miejscu są goście z Malezji, Japonii, Korei Południowej i Laosu - wynika z danych TAT, które dotyczą okresu od stycznia do maja br. W 2014 roku co najmniej 4,6 mln Chińczyków odwiedziło Tajlandię. Oczekiwano, że w tym roku będzie ich o milion więcej. Szacunki te opublikowano jednak jeszcze poniedziałkowym zamachem. Oprócz sześciu Tajów w ataku bombowym przed hinduistyczną świątynią zginęło też czterech obywateli Malezji, trzech obywateli Chin, dwóch obywateli Hongkongu, Indonezyjczyk, Singapurczyk i Brytyjka. Tożsamości dwóch ofiar jeszcze nie ustalono. Po zamachu władze 23 krajów ostrzegły swych obywateli przed niepewną sytuacją w Bangkoku, apelując o ostrożność lub wydając zalecenia, by unikać wyjazdów do Tajlandii. Branża turystyczna, która generuje ok. 10 proc. PKB Tajlandii i ostatnio wyszła na prostą po zeszłorocznych protestach i zamachu stanu, próbuje się bronić, oferując gwarancje bezpieczeństwa. "Bezpieczeństwo wszystkich naszych klientów i pracowników jest naszym priorytetem. Po poniedziałkowym incydencie zaostrzyliśmy środki bezpieczeństwa" - napisał w oświadczeniu wysłanym EFE wiceszef luksusowego hotelu Grand Hyatt Erawan Bangkok, Gordon Fuller.
Spokojni Europejczycy
Lokalny portal PhuketWan napisał w środę, że jako pierwsi z wyjazdów do Tajlandii zrezygnują obywatele Hongkongu. Następni będą Koreańczycy i Japończycy, podczas gdy Europejczycy podejdą do całej sytuacji z większym spokojem. Te prognozy potwierdziły się kilka godzin później. Biura podróży z Hongkongu postanowiły odwołać wszystkie wycieczki do Bangkoku do końca sierpnia, jako powód podając sytuację bezpieczeństwa - potwierdził dyrektor rady branży turystycznej z Hongkongu Joseph Tung. W związku z atakiem w środę przełożono na inny termin wystawę Japan Expo Thailand 2015, promującą japońską kulturę. Impreza miała odbyć się w dniach 28-30 sierpnia, w finansowym centrum tajlandzkiej stolicy, tuż przy miejscu zamachu. Były szef stowarzyszenia hotelarzy z prowincji Krabi, Ekawit Pinyothammanothai, poinformował, że Chińczycy już zaczęli odwoływać wycieczki do tego południowego regionu, położonego w pobliżu popularnej wśród turystów prowincji Phuket. Zaapelował do rządu o "natychmiastowe przywrócenie zaufania".
Krwawy zamach w Bangkoku. Co to oznacza dla turystów?
Autor: ToL//gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA