Prawie 200 tysięcy obcokrajowców od początku roku zostało ukaranych mandatami w Rzymie. To ponad dwa razy więcej niż w całym 2018 roku. Kary płaci jednak tylko co siódmy z nich.
Rzymskie wakacje dla cudzoziemców, którzy zwiedzają miasto na skuterze, przyjeżdżają samochodem bądź go wynajmują coraz częściej kończą się mandatem za parkowanie w niedozwolonym miejscu lub za darmo tam, gdzie jest to płatne, za jazdę pasem dla autobusów, a także za nadmierną prędkość i inne niebezpieczne zachowania.
Mandaty w Rzymie
Stołeczne władze, jak podkreślił dziennik "Il Messaggero", mówią wręcz o "masowym wzroście" kar za łamanie przepisów ruchu drogowego przez cudzoziemców. Wiąże się to z coraz większymi wydatkami ponoszonymi przez straż miejską w związku z koniecznością wysyłania mandatów za granicę. Koszty te są tak wysokie, że biuro spraw administracyjnych w urzędzie miasta wyasygnowało na ten cel dodatkowe fundusze. Pieniądze na opłaty pocztowe i wszystkie procedury przyznano w trybie pilnym, bo gdyby doszło do znacznych opóźnień w wystawianiu mandatów cudzoziemcom, nie można by ich w ogóle wyegzekwować z powodu przekroczenia terminów. Chociaż, jak dodaje rzymska gazeta, mandaty są wysyłane na czas, to ich odbiorcy i tak zazwyczaj ich nie płacą. Skala tego zjawiska jest ogromna i stale rośnie. Opłatę uiszcza bowiem co siódmy z ukaranych. Wśród powodów tego stanu rzeczy wymienia się słabą współpracę lokalnych służb z zagranicznymi partnerami. Dlatego władze stolicy Włoch postanowiły zatrudnić prywatnych poborców należności, którzy będą poszukiwać dłużników w innych krajach we współpracy z ich ambasadami i konsulatami. Stawką, jak wyjaśniono, jest prawie 10 milionów euro rocznie z potencjalnych wpływów z mandatów w mieście, w którym brakuje pieniędzy na wiele pilnych wydatków.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock