Troje kolumbijskich turystów chciało zwiedzić Ateny, ale zamiast tego znaleźli się na ulicach sennego włoskiego miasteczka, które ma około trzech tysięcy mieszkańców. Opisana przez prasę komedia pomyłek zaczęła się, gdy turyści wsiedli w Neapolu do autobusu z napisem "Atena".
O tej niesamowitej historii napisała włoska gazeta "Il Messaggero".
Jak donosi dziennik, mieszkańcy małego miasteczka Atena Lucana, w prowincji Salerno na południu Włoch, drapali się z niedowierzaniem po głowach, gdy mówiący wyłącznie po hiszpańsku turyści poprosili ich o wskazanie drogi… na Akropol czyli słynne wapienne wzgórze położone w Atenach, stolicy Grecji.
Założone 2400 lat temu miasteczko ma wprawdzie greckie korzenie, ale tylko to łączy je z Grecją. Aby dojechać stamtąd do jej stolicy, potrzeba co najmniej 18 godzin, a podróż obejmuje przeprawę promem.
- Kiedy zaczęli pytać o drogę do Hotelu Museum przy ulicy Bouboulinas i Akropol myśleliśmy, że są w niewłaściwym miejscu. Po chwili pomachali nam przed nosem mapą Aten, co potwierdziło nasze domysły - opowiadał jeden z mieszkańców, cytowany przez "Il Messaggero".
Jak dodał początkowo myślał, że cudzoziemcy przyjechali na zorganizowany w mieście wieczór z muzyką latynoską.
Gazeta nazwała turystów "najbardziej zagubionymi w historii".
Kosztowna pomyłka
Komedia pomyłek rozpoczęła się gdy troje Kolumbijczyków - 30-letni Michael, jego narzeczona i ich przyjaciółka - przylecieli na lotnisko w Neapolu. Chociaż stolica Kampanii była tylko przystankiem w ich podróży to nie wiedzieć czemu nabrali przekonania, że znaleźli się już w miejscu docelowym.
Po wyjściu z lotniska doszli na pętlę autobusową, gdzie zobaczyli pojazd z tabliczką "Atena". Wsiedli do niego, ale nie wiedzieli, że jechał on do pobliskiej, liczącej niespełna trzy tysiące mieszkańców miejscowości Atena Lucana, a nie pod Akropol.
Kiedy udało się wyjaśnić Kolumbijczykom, gdzie trafili, mężczyzna zamarł, jedna z kobiet niemal zemdlała, zanosząc się od płaczu, a druga dostała ataku śmiechu. Kiedy turyści doszli do siebie, zostali odprowadzeni na dworzec autobusowy. Tam kupili bilety do Rzymu. Włoski dziennik dodaje, że następny kryzys przeżyli, gdy sprawdzili, że za bilety lotnicze do Aten muszą zapłacić 700 euro. - Byli w takim stanie, że nie pomyśleliśmy o tym, by zrobić sobie z nimi pamiątkowe selfie - przyznał rozmówca gazety.
Autor: tol / Źródło: Il Messaggero, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock