Wywołująca wiele kontrowersji zarówno wśród importerów, jak i organizacji ekologicznych propozycja KE, by państwa członkowskie miały więcej swobody ws. dopuszczania bądź zakazywania importu produktów GMO nie uzyska akceptacji państw UE - podały źródła unijne.
- Obecna sytuacja, kiedy to Komisja Europejska podejmuje decyzje w tej sprawie, jest idealna dla krajów członkowskich, ponieważ mogą one zrzucać na nią odpowiedzialność za dopuszczanie do importu organizmów modyfikowanych genetycznie - powiedział grupie dziennikarzy unijny dyplomata zajmujący się tym tematem.
"System jest idealny"
Propozycja, by państwa członkowskie miały więcej autonomii w tej sprawie, została przedstawiona przez KE pod koniec kwietnia. Kraje UE są bardzo podzielone w sprawie organizmów genetycznie modyfikowanych. Część z nich jest mocno za, część przeciw, a pozostałe zmieniają zdanie w zależności od kontekstu. Taka sytuacja sprawia, że w komitecie skupiającym przedstawicieli państw UE nie jest możliwe uzyskanie kwalifikowanej większości ani za dopuszczeniem danego gatunku GMO do uprawy bądź importu, ani też przeciwko. Gdy zaś w gronie państw UE nie jest możliwe podjęcie decyzji, to Komisja Europejska jest zobowiązana wydać zezwolenie dla tego gatunku GMO, co w wielu krajach spotyka się potem z krytyką. Właśnie dlatego Komisja zdecydowała się wyjść z propozycją, by dać państwom unijnym możliwość ograniczenia importu lub zakazania produktów modyfikowanych genetycznie, nawet jeśli te uzyskają pozytywną opinię Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) i zostaną dopuszczone do importu na rynek UE. - To jest gorący kartofel, dlatego kraje członkowskie nie chcą zmian (...). Obecny system jest idealny dla stolic, bo w razie jakiejś kontrowersyjnej autoryzacji zawsze mogą swojej opinii publicznej powiedzieć, że to decyzja KE - wyjaśnił dyplomata.
Krytyka propozycji
Według niego w drugiej połowie roku podczas jednego ze spotkań ministrów rolnictwa UE odbędzie się dyskusja w tej sprawie, ale nie uda się na niej osiągnąć nawet porozumienia, które pozwalałoby otworzyć negocjacje z Parlamentem Europejskim.
- W tej chwili wszystkie kraje są przeciw tej propozycji, tylko nie wszystkie robią to z tych samych powodów - oceniło źródło. Propozycje KE spotkały się tuż po ich zaprezentowaniu z krytyką zarówno organizacji ekologicznych, które boją się otwarcia drzwi dla importu GMO na większą skalę, jak i producentów, obawiających się zakłóceń na wspólnym rynku. Obecnie UE dopuszcza stosowanie w żywności i paszy ponad 70 organizmów genetycznie modyfikowanych, jak kukurydza, soja, rzepak, burak cukrowy. Zieloni w PE niedawno ostro skrytykowali KE za to, że "przepchnęła" autoryzację 19 produktów GMO w tym samym tygodniu, w którym zaproponowała zmianę zasad systemu autoryzacji. Decyzja dająca zielone światło na import 19 organizmów modyfikowanych genetycznie została podjęta dwa dni po przedstawieniu projektu dającego więcej swobody krajom członkowskim w tej sprawie. Jak wskazują eksperci, o ile żywność GMO to rzadkość na półkach sklepów w UE, to często organizmy genetycznie modyfikowane występują w importowanej paszy dla zwierząt. W 2013 r. do UE importowano 36 mln ton soi i mączki sojowej, wykorzystywanej w paszy, co pokrywa 60 proc. zapotrzebowania. Import pochodzi w większości z krajów, w których uprawia się soję GMO.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)