Firma wydobywająca w Albercie ropę naftową przez dziewięć miesięcy nie informowała, że jej zbiorniki na odpady poprodukcyjne przeciekają. Po wykryciu sprawy federalni inspektorzy nakazali natychmiastowe uszczelnienie zbiorników.
Teren piasków roponośnych w północnej Albercie, Kearl Oil Sands, jest eksploatowany przez Imperial Oil. Odpady z wydobycia trafiają od lat do zbiorników poflotacyjnych i to właśnie tam federalni inspektorzy odkryli przecieki, które nakazali niezwłocznie uszczelnić – podała we wtorek agencja Canadian Press. Ścieki po wydobyciu ropy zawierają m.in arszenik i związki siarki.
Firma wiedziała o problemie
Jak podawały media, firma wiedziała o problemie przynajmniej od maja ub.r., ale powiadomiła wyłącznie urząd regulatora energetyki, Alberta Energy Regulator. Natomiast ani firma, ani urząd nie poinformowali Indian mieszkających w sąsiedztwie pól naftowych, władz prowincji i federalnych, czy władz sąsiadujących Terytoriów Północnozachodnich.
Tymczasem Alberta ma obowiązek informować o takich problemach władze federalne w ciągu 24 godzin. Dopiero w lutym br. Alberta Energy Regulator zajął się kolejnym wyciekiem, tym razem 5,3 mln litrów ścieków.
Lokalna ludność oburzona
Media rozmawiały z Indianami, dla których okoliczne lasy, to tradycyjne tereny łowieckie i zbierackie, oburzonymi ukrywaniem informacji o zagrożeniu dla zdrowia. Canadian Press rozmawiała z wodzem Indian Athabasca Chipewyan Allanem Adamem, który podkreślił, że zarząd Imperial Oil miał wiele okazji od maja ub.r., by osobiście powiedzieć mu o problemie. Media cytowały też oświadczenie Imperial Oil, w którym wyrażano "żal, że komunikacja nie odpowiadała oczekiwaniom".
Rząd Alberty, podobnie jak Imperial Oil, twierdzą, że nie ma zagrożenia dla środowiska, a sytuacja jest pod kontrolą. Jednak federalni inspektorzy w najbliższych dniach powrócą na miejsce zdarzenia i tam pozostaną gromadząc informacje.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock