Chińskie władze wszczęły śledztwo w sprawie wyszukiwarki Baidu, krajowego odpowiednika Google'a. Powodem jest śmierć chorego na nowotwór studenta, który zmarł po wypróbowaniu leczenia znalezionego za pośrednictwem Baidu - pisze BBC we wtorek. Wyszukiwarka była wielokrotnie oskarżana o stosowanie kontrowersyjnych, nieuczciwych metod pozycjonowania firm.
Jak podaje chińska agencja Xinhua, w 2014 roku u 21-letniego Weia Zexi zdiagnozowano rzadką odmianę choroby nowotworowej. Wraz z rodziną szukał przez internet informacji o opcjach leczenia i postanowił spróbować terapii, która pojawiła się w Baidu jako jeden z pierwszych wyników.
Bez rezultatów
Leczenie nie przyniosło spodziewanych rezultatów i Wei zmarł 12 kwietnia. Przed śmiercią oskarżył Baidu o promowanie nieprawdziwych informacji medycznych, a szpitalowi, który oferował kontrowersyjną terapię, zarzucił reklamowanie się w sposób celowo wprowadzający w błąd.
Baidu poinformowało w wydanym oświadczeniu, że "dąży do zapewnienia użytkownikom dostępu do bezpiecznego i wiarygodnego wyszukiwania" oraz że "bezzwłocznie przystąpiło do zbadania sprawy". Własne dochodzenie wszczęło też kilka rządowych agencji. Baidu było w przeszłości wielokrotnie oskarżane o sprzedawanie najwyższych pozycji w wynikach wyszukiwania firmom lub osobom oferującym najwyższą stawkę i o to, że nie oznacza wyników sponsorowanych (co robi np. Google).
Kontrowersyjne praktyki
Sprawa Weia Zexi nie tylko ożywiła dyskusję o etycznym aspekcie reklamowania usług medycznych, ale też skupiła uwagę opinii publicznej na kontrowersyjnych praktykach reklamowych Baidu - pisze BBC. Przypomina, że chińska wyszukiwarka była zamieszana w podobny skandal, gdy okazało się, że reklamowany w Baidu szpital pozwalał firmom medycznym na modyfikowanie poświęconych mu wpisów na forach internetowych. Na popularnym w Chinach serwisie mikroblogowym Sina Weibo, odpowiedniku Twittera, powodzeniem wśród internautów cieszy się hashtag związany z Weiem Zexi, a internetowi aktywiści nawołują do bojkotu wyszukiwarki.
Autor: ToL//km / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock