Tym razem moje dzieci wprost mnie oszukały. Pismo było skomplikowane, z odnośnikami do paragrafów innych dokumentów prawnych, których ja nie mam w głowie – stwierdził w rozmowie z "Forbesem" Zygmunt Solorz, założyciel i większościowy akcjonariusz Cyfrowego Polsatu. - Polegałem na tym, co mówią mi dzieci, i to był duży błąd - dodał.
"Forbes" zauważył, że rodzinny spór przekłada się na biznesowe straty. Obniżył wycenę Cyfrowego Polsatu o 2 mld zł, analitycy zaczęli uwzględniać go w ryzykach. "Jak to możliwe, że pana konflikt z dziećmi – który już trwał od wielu miesięcy – tak się nagle rozrósł, napędził i został upubliczniony, zamiast zakończyć się między wami? Gdzie popełniliście błąd?" - zapytano Solorza. - Zupełnie niepotrzebne jest robienie wokół mnie afer, to nie jest dobre dla biznesu. Oczywiście, że trzeba było i można było to zatrzymać. Zabrakło tutaj tak zwanej mądrości ludzkiej. Moje dzieci poszły z naszymi sprawami do mediów, a to zaszkodziło spółce, czyli tak naprawdę nam wszystkim. Ja robiłem wszystko, żeby rozstrzygnąć ten spór między nami - powiedział właściciel Cyfrowego Polsatu.
"Fałszywa troska"
Solorz został zapytany o pierwotny pomysł na sukcesję. "Forbes" wskazał, że przed wybuchem afery Tobias Solorz i Piotr Żak byli w radzie nadzorczej Polkomtela, Piotr był i jest nadal prezesem Telewizji Polsat. Aleksandra Żak nie była we władzach spółek.
- W 2022 roku zrobiłem wpis w swojej fundacji zarejestrowanej w Liechtensteinie, że w nagłych przypadkach dzieci mogą przejąć kontrolę nad fundacją - wyjaśnił Solorz.
"Czyli kiedy radykalnie pogorszy się stan pana zdrowia?" - zapytał "Forbes". - Między innymi. Uznałem, że tak będzie najlepiej, najbardziej uczciwie. Że póki ja jestem w stanie zarządzać biznesem, to zarządzam, a dzieci wprowadzam stopniowo, żeby zdobywały doświadczenie pod moim okiem. Czyli wchodziły do rad, do zarządów. Ja zawsze chciałem wszystko przekazać dzieciom w zarządzanie i potem w posiadanie. Tak to się normalnie robi w biznesie. Tyle że okazało się, że oni chcieli to wszystko otrzymać dużo wcześniej, niż ja zaplanowałem im przekazać - powiedział Solorz. Dodał, że problem stanu jego zdrowia został sztucznie wywołany na potrzeby spraw sądowych pod pretekstem fałszywej troski.
Synowie byli "niegotowi i niewdzięczni"
"Forbes" zapytał, dlaczego 15 grudnia 2023 r., w dacie wspólnie ustalonej, nie doszło do przekazania dzieciom zarządzania fundacją.
- Ta data była inicjatywą moich dzieci, które okazały się niecierpliwe. To była pierwsza próba przyspieszenia tego, co zaplanowałem na później. Chciały wejść w moje prawa w fundacji z dniem 15 grudnia 2023 r. i ja wstępnie im uległem. Zrobiliśmy takie zapisy kilka miesięcy wcześniej. Ale ostatecznie zmieniłem zdanie (...). No wiecie, dzieciom trzeba zaufać, więc się zgodziłem. Ale potem zobaczyłem, że są niegotowi i niewdzięczni. Żeby robić biznes, trzeba się wiele nauczyć - powiedział. Solorz powiedział, że "jak każdy rodzic chciałem moim dzieciom zapewnić wszystko, co najlepsze. Zapewniłem im dobre i dostatnie życie, u mnie pracowały, wszystko, co mają, zawdzięczają mi".
- I tak powinno być, bo jest to normalne w każdej rodzinie. No, ale widocznie chciały więcej i szybciej, wbrew moim planom i moim kosztem. W sierpniu tego roku podjęli drugą próbę przyspieszenia przejęcia zarządzania - dodał. "Forbes" zwrócił uwagę, że 2 sierpnia Solorz podpisał dokument w obecności notariusza i zgodził się na oddanie dzieciom kontroli nad fundacją. "Gdyby pan podtrzymał swoją poprzednią decyzję i się nie zgodził, to dalej by było tak jak dotychczas. Dlaczego znowu pan zaufał dzieciom?" - zapytał.
- Tym razem moje dzieci wprost mnie oszukały. Pismo było skomplikowane, z odnośnikami do paragrafów innych dokumentów prawnych, których ja nie mam w głowie - poinformował właściciel Cyfrowego Polsatu.
Dopytywany, dlaczego tak doświadczony przedsiębiorca nie skonsultował tego dokumentu z prawnikami w trakcie podpisywania, stwierdził: - Polegałem na tym, co mówią mi dzieci, i to był duży błąd. A one mówiły, że to najlepszy scenariusz dla fundacji i biznesu.
Zygmunt Solorz został też zapytany, w jaki sposób wprowadzony do TiVi Foundation pod koniec października przez sąd w Liechtensteinie kurator ogranicza możliwość dysponowania przez niego majątkiem.
- To nic nie zmienia. Jestem nadal założycielem i pierwszym beneficjentem fundacji. Przysługują mi różne prawa. Od września zarówno ja, jak i moje dzieci nie mamy tylko prawa dokonywania zmian w statutach oraz składzie Rady Fundacji. To jest spór, który toczymy w sądzie w Liechtensteinie. Ustanowienie kuratora niczego nie zmieniło - odpowiedział.
Czytaj także: Zygmunt Solorz zabiera głos. Oświadczenie
Zygmunt Solorz i spór o sukcesję
Zygmunt Solorz to jeden z najbogatszych Polaków, założyciel i główny akcjonariusz Grupy Polsat Plus. W jego najbliższym otoczeniu ma trwać spór o sukcesję. W marcu 2024 roku Solorz wziął ślub z Justyną Kulką i - jak podają media - to z nią o majątek walczą dzieci miliardera - Tobias Solorz oraz Aleksandra i Piotr Żakowie.
2 sierpnia Solorz podpisał notarialne oświadczenie, na mocy którego przekazał im współkontrolę nad kluczowymi dla majątku fundacjami TiVi (skupiającą biznesy medialne i telekomunikacyjne - m.in. Polsat, Polkomtel, Netia) oraz Solkomtel (skupiającą biznesy energetyczne). Obie są zarejestrowane w Liechtensteinie.
Już dzień później miliarder chciał wycofać się z tej decyzji i poinformował o tym na spotkaniu swoich dwóch synów. Dzieci Solorza podejrzewają - wynika z doniesień medialnych - że do zmiany decyzji ojca doszło pod wpływem Justyny Kulki. 13 sierpnia Solorz podpisał kolejne oświadczenie notarialne, w którym uchyla się od skutków prawnych przekazania majątku Tobiasowi Solorzowi oraz Aleksandrze i Piotrowi Żakom, bo - jak przekonywał - odbyło się to "pod wpływem wywołanego podstępem błędu".
To dało początek sporowi sądowemu między Solorzem a jego dziećmi, który toczy się w Liechtensteinie, czyli tam, gdzie zarejestrowane są obie fundacje. - Dzieci odrzucają prawo swojego ojca do dowolnej zmiany zdania wedle swego uznania. Na chwilę obecną najważniejsze jest zapobieżenie zagarnięciu majątku Fundacji TiVi i Solkomtel przez panią Justynę Kulkę do czasu zakończenia sporu prawnego - powiedział adwokat Paweł Rymarz, który reprezentuje w tej sprawie syna Solorza - Tobiasa.
23 września w liście do menedżerów Grupy dzieci Solorza ostrzegły, że dobro spółek jest zagrożone przez osoby, które chcą przejąć kontrolę nad biznesem i zwróciły uwagę, by "ostrożnie przyjmować polecenia wydawane przez osoby, których niedawno nabyte uprawnienia w tym zakresie mogą budzić wątpliwości".
26 września Solorz zapowiedział działania, które mają doprowadzić do odwołania dzieci z władz kontrolowanych spółek. Wkrótce potem dwaj synowie Solorza stracili stanowiska w radach nadzorczych ZE PAK, Netii, Polkomtela i Cyfrowego Polsatu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Gadomski/PAP