To jest przestępstwo? Wiele lat temu pożyczyłem od niego dziewięć tysięcy, zgłosiłem to do Urzędu Skarbowego - powiedział w programie "Rozmowa Piaseckiego" na antenie TVN24 były minister aktywów państwowych Jacek Sasin, odnosząc się do swojej znajomości z szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosławem Piesiewiczem. Deklarował, że jego osobiste relacje nie miały żadnego wpływu na powołanie Piesiewicza na to stanowisko.
Były minister był pytany, czy zna Radosława Piesiewicza, szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Oczywiście, że znam, znam jeszcze tysiące innych osób - odpowiedział.
Pożyczka na budowę schodów i stanowisko dla Piesiewicza
Konrad Piasecki drążył, czy to prawda, że pożyczał on mu pieniądze na budowę schodów. - No, a co to takiego dziwnego? To jest przestępstwo? (..) Wie pan, wiele lat temu pożyczyłem od niego 9 tysięcy, zgłosiłem to do Urzędu Skarbowego - mówił.
Polityk był dopytywany, czy to dzięki niemu Piesiewicz otrzymał zatrudnienie w Polskim Komitecie Olimpijskim, a jego żona w Banku Pekao. - Pan chyba żartuje, panie redaktorze. Pan uważa, że delegaci na walnym zgromadzeniu PKOL-u głosowali na Piesiewicza jako na szefa PKOL-u, tylko dlatego, że wiele lat temu pożyczył 9 tysięcy złotych? - mówił.
Sam Piesiewicz w studiu "Faktów po Faktach" mówił o relacjach z Sasinem. Przekonywał, że nie miał z nim w ostatnich latach kontaktu. - Proszę sprawdzić moje kontakty, jest wszystko do weryfikacji, czy się kontaktowałem z panem Sasinem przez cztery lata. Nie było żadnego kontaktu - przekonywał.
Na uwagę, że znajomość z Piesiewiczem mogła pomóc temu ostatniemu w wyborze, a kartą przetargową miała być możliwość pozyskania funduszy ze spółek państwowych, Sasin odpowiedział, że polski sport jest hojnie finansowany przez spółki od lat.
- Szefowie związków doskonale wiedzą, że niezależnie od tego, kto był szefem PKOL-u, to wsparcie było. Ja równie dobrze i nawet bardzo dobrze współpracowałem z panem prezesem (PKOL-u Andrzejem - red.) Kraśnickim. Razem współpracowaliśmy przy organizacji igrzysk europejskich, które spółki Skarbu Państwa bardzo hojnie również wspierały - argumentował Sasin.
Były wicepremier odniósł się także do zatrudnienia w Banku Pekao żony Radosława Piesiewicza. - O tym nie wiedziałem. Mówię o tym bardzo poważnie. O to proszę zapytać pana prezesa ówczesnego Banku Pekao - mówił.
W połowie sierpnia Onet poinformował, że żona szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego w końcówce rządów PiS zarobiła w Pekao ponad milion złotych. Tak dużą pensję miała otrzymać za zaledwie pół roku pracy.
Sasin: wierzę w uczciwość Michała K.
Jacek Sasin był również pytany o to, czy dopuszcza jako prawdopodobny scenariusze, że były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał K. rzeczywiście popełnił przestępstwo i sprzeniewierzył pieniądze publiczne.
- Chciałbym rzeczywiście dowiedzieć się, jak ta sprawa wyglądała. Wierzę w uczciwość pana prezesa K., miałem okazję obserwować go podczas działań w trakcie kryzysu, wierzę, że jest państwowcem. Natomiast nie znam dowodów w tej sprawie i mam duże wątpliwości. Żyjemy niestety w czasach, gdy prawo w Polsce zostało zawieszone. Obawiam się, że nie będziemy w stanie dowiedzieć się w najbliższym czasie, jak było naprawdę - mówił.
- Wierzę w uczciwość każdego człowieka, dopóki dowodami się tego nie zakwestionuje - podkreślał.
Podejrzane wydatki w kampanii
Konrad Piasecki dopytywał Jacka Sasina, czy ma sobie coś do zarzucenia, jeżeli chodzi o finansowanie kampanii wyborczej.
- Jestem w ogóle człowiekiem krytycznym wobec siebie (..). Od wielu tygodni, miesięcy, mam przecieki z audytów, robionych na polityczne zamówienie, nie znalazłem tam żadnych argumentów poważnych, mówiących o tym, że spółki państwowe były w jakikolwiek sposób zaangażowane w kampanię po stronie rządzącej - mówił były minister.
Polityk odniósł się również do ustaleń europosła PO Michała Szczerby, który w sierpniu poinformował, że KGHM podpisał 25 września ub.r. umowę z firmą BERM na sponsoring imprezy, która odbyła się 16-17 września ub.r. "Kolejne pół miliona dla spółki BERM wyprowadzone na bezprawną kampanię Jacka Sasina i PiS" - napisał.
Wcześniej media informowały, że chodziło o produkcję wyborczych gadżetów: kubków, koszulek, długopisów, organizację wydarzeń, drukowanie plakatów i promocję w mediach społecznościowych.
Dopytywany, czy korzystał z gadżetów z nadrukami "Jacek Sasin"., odpowiedział "zapłaciłem za nie zgodnie z przepisami".
- Finansował to komitet wyborczy PiS. (..) Każdą fakturę można tak pokazać i sobie dopowiedzieć - mówił. Zapewniał, że "już pokazał dziennikarzom faktury". - Miałbym ją teraz nosić? Bądźmy poważni - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP