Propozycja przewalutowania kredytów frankowych, przedstawiona przez przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka, ma małe szanse na wejście w życie - to najczęstsze opinie analityków i komentatorów.
Według Piotra Kuczyńskiego z firmy Xelion pomysł Jakubiaka "jest do rozważenia", bo jego celem jej zmniejszenie ryzyka systemowego, związanego z występowaniem kredytów walutowych. - To jest oczywiście sensowne, bo nie wiadomo, co przez najbliższe 20 lat może się wydarzyć - mówi.
"Mało realna"
Zdaniem analityka propozycja jest jednak - z drugiej strony - mało realna. - Jeżeli do realizacji tej propozycji potrzebna będzie zgoda i kredytobiorcy, i banku, to temat upada, bo jaki bank zgodzi się dobrowolnie ponieść stratę, poza sytuacjami nadzwyczajnymi? - mówi Kuczyński. Poza tym - dodaje - wielu kredytobiorców też nie musi być zachwyconych pomysłem, skoro przewalutowanie kredytu ma być nie po kursie z dniu zawarcia umowy, tylko po obecnym. Niektórzy będą raczej woleli czekać na zmianę kursu na bardziej korzystny - przyznaje analityk. - Dlatego ta propozycja w skali makro nie rozwiąże problemu - ocenia Kuczyński. - Rozwiązałaby, gdy rząd ją przyjął i zrobił obligatoryjną, ale wtedy pojawiłyby się inne protesty i mogłyby być one jeszcze większe - zaznacza.
Na banki i klientów
Andrzej Powierża z Domu Maklerskiego Citi Handlowy zwraca uwagę, że propozycja szefa KNF zmierza do tego, by podzielić negatywne skutki zmian kursowych między klientów a banki. A to może być niebezpieczne - zaznacza - bo może otwierać dyskusję, w jakim stopniu z klientów ma być zdjęte ryzyko kursowe i może prowadzić do licytacji, "kto bardziej pomoże klientom". - Są sprawy sądowe wszczynane przez klientów wobec banków i wydaje mi się to najlepszą drogą dochodzenia swoich praw przez tych wszystkich, którzy czują się przez banki źle potraktowani - dodaje. - Pierwsza propozycja pana przewodniczącego była zdrowa - mówi natomiast prof. Andrzej Bień z SGH, nawiązując do pomysłu Jakubiaka, zgłoszonego w mediach, w którym mówił m.in. o przewalutowaniu po kursie z dnia zawarcia umowy kredytowej. - Oczywiście została skrytykowana przez lobby bankowe, do którego zaliczam też pana ministra finansów Mateusza Szczurka - dodaje. Zdaniem prof. Bienia powinna po prostu obowiązywać zasada, że "każdy może przewalutować kredyt po kursie, jaki był w dniu zaciągnięcia". - To jest najuczciwsze i najprostsze - uważa ekspert. - Obecna propozycja pana Jakubiaka jest na tyle skomplikowana, że banki będą mogły zrobić wokół tego, co tylko będą chciały - komentuje Bień. - Poza tym pan przewodniczący nie ma narzędzi, by to wprowadzić, potrzebna byłaby ustawa - dodaje.
Co i jak?
Andrzej Jakubiak, przewodniczący KNF, przedstawił we wtorek w Sejmie propozycje dotyczące możliwości przewalutowania kredytów hipotecznych w CHF na kredyty w PLN. Ocenił, że potencjalna strata sektora mogłaby wynieść 25 mld zł, co rozkładałoby się na 20-25 lat, a roczny koszt dla banków wyniósłby 1-1,2 mld zł, czyli ok. 7 proc. ich rocznego wyniku. Według tej koncepcji koszty przewalutowania dla obydwu stron nie powinny spowodować jednorazowego negatywnego efektu, a sumy powinny być rozłożone w czasie. Według propozycji Jakubiaka dotychczasowy kredyt miałby zostać zamieniony na złotówki po obecnym kursie i podzielony na dwie części: na kredyt zabezpieczony hipotecznie wyrażony w złotych oraz kredyt niezabezpieczony hipotecznie, który odzwierciedlać ma konsekwencje osłabienia złotego. Stan zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie odpowiadać ma wartości, jaką posiadałby kredyt w złotych udzielony w tym samym momencie co we franku.
Wartość kredytu niezabezpieczonego hipotecznie odpowiadałaby różnicy pomiędzy łącznym stanem zadłużenia w dniu przewalutowania a stanem zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie. Kredyt niezabezpieczony hipotecznie miałby być w połowie spłacony przez kredytobiorcę, a w połowie umorzony.
Autor: mn / Źródło: PAP