Prawie trzy miesiące temu jedna z agencji ratingowych obniżyła Polsce ocenę wiarygodności kredytowej, dziś kolejna agencja wydała komunikat w sprawie naszego kraju. Moody’s ostrzegł, że w obliczu patowej sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego, dostrzega poważne zagrożenie dla utrzymania ratingu na obecnym poziomie.
Na światowych rynkach, napędzanych głównie strachem i chciwością, niewiele trzeba, żeby wywołać popłoch i paniczne wyzbywanie się aktywów. Wydaje się, że taki scenariusz raczej nie grozi aktywom dużego kraju w środku Europy. Szczególnie kiedy agencja ratingowa uprzejmie ostrzega o zagrożeniach dla wiarygodności kredytowej.
Jednak kiedy faktycznie nastąpi cięcie, inwestorzy mogą zacząć powoli wycofywać się z Polski, mimo ocieplających się nastrojów na globalnych rynkach. Co prawda, w czasach większego apetytu na ryzyko, aktywa tzw. rynków wschodzących cieszą się zainteresowaniem inwestorów, ale to nie znaczy, że w centrum ich uwagi znajdą się właśnie nasze, z obniżonym do A ratingiem.
Na dzisiejszą informację o zagrożeniu dla obecnego poziomu A2 rynki nie zareagowały znacząco. Sama obniżka ratingu, którego najbliższa rewizja będzie miała miejsce 13 maja, też może nie spowodować paniki. Szczególnie kiedy jest zapowiadana. Ale może wywołać proces powolnego wycofywania się dużych inwestorów zagranicznych z naszego rynku długu. To kiepska wiadomość dla rządu, szczególnie po uruchomieniu kosztownego programu Rodzina 500 plus.
Na koniec stycznia w posiadaniu "zagranicy" znajdowały się polskie papiery dłużne o wartości 193,7 mld zł. To najniższy poziom od blisko półtora roku i spadek do 38,4 proc. wartości całego portfela. W grudniu zeszłego roku inwestorzy z zagranicy mieli 40,3 proc. udziału.
Na tę chwilę Moody’s utrzymuje najwyższy, spośród trzech największych agencji, rating A2 dla polskiego rynku długu. Fitch ocenia nas na A-. S&P na BBB+
Jak było w styczniu?
W piątek 15 stycznia, kilkadziesiąt minut po zamknięciu sesji na giełdach europejskich, S&P ogłosiła obniżenie ratingu dla polskich instrumentów skarbowych z A- do BBB+.
Jak to na rynkach finansowych bywa, wiadomość obiegła środowisko błyskawicznie. Złoty zebrał mocne cięgi. W kilkadziesiąt minut dolar podrożał o ponad 6 groszy, euro o blisko 4. Inwestorzy rynków regulowanych mieli szansę przespać się z problemem, dzięki czemu na warszawskim parkiecie, i tak cierpiącym wówczas na awersję do ryzyka, nie doszło do paniki i emocjonalnego wyzbywania się aktywów.
Reakcja inwestorów obecnych na rynkach tzw. OTC (over the counter), na których sesja trwa 24 h, od godzin nocnych w niedzielę, do późnego wieczora w piątek, była daleko bardziej obarczona strachem i zachowawczym wyzbywaniem się polskiej waluty. Później miało się okazać, że była również znacznie przesadzona.
Kilka dni po ogłoszeniu bezprecedensowej decyzji o obniżce ratingu, złoty zaczął się umacniać i obecnie jest nawet mocniejszy niż w dniu cięcia. Znacznie mocniejszy. Podobnie warszawski parkiet, który w piąty dzień po obniżce zaczął zyskiwać. Wszystkie spadkowe sesje po cięciu pozbawiły go w sumie 4,88 proc. Od tego momentu do szczytu z zeszłego tygodnia zyskał 20 proc.
Odpływ kapitału
W styczniu odpłynęło też 13,1 mld zł z polskiego rynku długu. Według Ministerstwa Finansów ponad 61 proc. tej wielkości to odkup od zagranicy dłużnych papierów, zapadających pod koniec stycznia. 90 proc. dotyczyło obligacji o terminie zapadalności wypadającym jeszcze w tym roku, niekoniecznie będących w posiadaniu inwestorów zewnętrznych. Niby nie ma się co martwić i szukać przyczyny odpływu kapitału w obniżce ratingu. Szczególnie że w toku kolejnych transakcji długiem organizowanych przez MF popyt na instrumenty przewyższa podaż.
Zobacz. Agencja Moody's ostrzega: propozycja w sprawie frankowiczów negatywna dla oceny banków.
Autor: Jakub Tomaszewski / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stołeczne Biuro Turystyki