Wejście na rynek czwartego operatora miało być ważnym dniem dla klientów sieci komórkowych. - To oni będą zwycięzcami - zapowiadał szef Play'a Chris Bannister. Jednak lektura regulaminu usług Play powoduje, że owo zwycięstwo nabiera gorzkiego smaku - pisze Gazeta Prawna.
Główne stawki cennika to rozmowy po 49 gr za minutę, oraz SMS i MMS po 15 gr. Są też bonusy w postaci dodatkowego doładowania konta klienta. Użytkownicy pre-paidów (telefonów na kartę), mający stanowić trzon użytkowników Play'a, mogą je uruchomić ładując konto za minimum 50 zł. Wtedy za dwie minuty połączeń przychodzących klient dostaje jedną minutę darmowych rozmów wychodzących.
I tutaj kończą się wyraźne profity z użytkowania telefonów nowego operatora. W trakcie trwania umowy abonent nie może zmienić taryfy na taką, która ma niższą miesięczną opłatę. Jeśli nie wykorzysta w miesiącu kwot opłaconych abonamentem, to pieniądze przepadają. Przepadają też bonusowe doładowania oraz minuty uzbierane z połączeń przychodzących. W innych sieciach niewykorzystane pieniądze są do dyspozycji przynajmniej przez kolejne 30 dni, a czasem w nieskończoność.
Także w ofercie przedpłaconej Play pieniądze przepadają jeśli minie termin ważności konta i numer działa tylko dla połączeń przychodzących. W ofertach konkurentów - PTC i Polkomtela - te pieniądze są na koncie póki karta nie zostanie definitywnie wyłączona. W PTK Centertel możne je odzyskać, doładowując konto w ciągu pięciu dni od zablokowania połączeń wychodzących.
Bonusy przyznawane za wyższe doładowania konta Play oraz za rozmowy przychodzące są dostępne tylko przez 30 dni. Są wykorzystywane w pierwszej kolejności przed kwotą doładowania. Poza tym cena transmisji danych jest wyższa niż u innych operatorów. Jeden megabajt kosztuje w Play pięć złotych, podczas, gdy u konkurencji tylko nieco ponad złotówkę.
- Oferta jest na pierwszy rzut oka atrakcyjna, ale przeczytanie cennika sprowadza nas na ziemię. Telefony wcale nie są takie tanie. To w pewnym sensie kalka jednej z taryf brytyjskiej sieci T-Mobile - ocenia jeden z ekspertów telekomunikacyjnych, cytowany przez gazetę.
- To celowy zabieg. Ceny spadną, gdy będziemy mieli własną sieć. Dziś mamy mniej niż 20 własnych stacji bazowych, ale z tygodnia na tydzień będzie ich przybywać. W Warszawie przed końcem roku może być ich nawet 300-350 - tłumaczy menedżer P4, operatora Play.
Dziś Play działa na zasadzie roamingu krajowego. Jego klienci używają sieci Polkomtela, za co P4 płaci konkurentowi.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24