Związki zawodowe PLL LOT chcą "zrównania płac do poziomów rynkowych" i w samo południe zamierzają poprosić o to zarząd spółki. Piloci, jeśli nie dostaną podwyżek, zapowiadają odejście z pracy.
Zarząd Polskich Linii Lotniczych LOT ma twardy orzech do zgryzienia, gdyż konkurencja coraz śmielej podbiera narodowemu przewoźnikowi ludzi potrzebnych za sterami samolotów. Problem jest palący, bo w ostatnim czasie odeszło 30 pilotów, a do pracy nie przyjęto ani jednego.
Piloci LOT-u chcą zarabiać tyle, ile ich koledzy w konkurencyjnych liniach lotniczych - średnio 30 proc. więcej. W przeciwnym razie grożą odejściem. Rzecznik LOT-u nie obawia się jednak masowych zwolnien. - Pracownicy zmieniają pracodawcę z różnych powodów. Są to względy rodzinne, są to względy zawodowe, być może finansowe. Natomiast nie ma zagrożenia, że LOT zostanie bez pilotów. Proszę mi wierzyć, że nasi pracownicy są naszym mocnym atutem i ludzie pracujący w Locie są zainteresowani pozostaniem w Polskich Liniach - mówi Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT.
Obecnie za sterami LOTowskich maszyn lata 460 pilotów. W ubiegłym roku 30-stu odeszło do konkurencji. Tylko Ryanair potwierdza, że wśród zatrudnionych pilotów - czterech to byli piloci LOT-u. - Według mojego stanu wiedzy na kwiecień bieżącego roku - a zatem to mogło się zmienić ale nieznacznie - zaznaczam - pilotów polskich w Ryanair było czterech. Dwóch w Standsted i dwóch w Rzymie i oczywiście są to piloci z doświadczeniem wyniesionym z PLL LOT - mówi Tomasz Kułakowski, rzecznik Ryanair
Linie lotnicze rozwijają się i poszukują wykwalifikowanych pilotów, a tych na rynku pracy nie przybywa. By uniknąć podbierania pracowników, SkyEurope podpisuje z pilotami długoterminowe umowy. - Osoba, która podpisała kontrakt na wiele lat, podpisuje go ze świadomością, że jeżeli odejdzie przed upływem tego czasu, będzie musiała zwrócić pieniądze, które SkyEurope zainwestowało w takiego pilota - twierdzi Eryk Kłopotowski, rzecznik SkyEurope.
Źródło: TVN24, PAP