Resort finansów szacuje, że inflacja w lutym wyniosła 4,6 proc. Przy tak szybko rosnących cenach tylko lokaty oprocentowane powyżej 5,6 proc. rocznie chronią realną wartość naszych pieniędzy - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Do tego dochodzi jeszcze podatek od zysków kapitałowych.
Najwyższe na rynku lokaty roczne, oferowane m. in. przez Getin Bank, AIG Bank oraz Toyota Bank, jeszcze wygrywają z inflacją, dając 6,5-6,2 proc. nominalnego zysku. Ale już ponad połowa banków - w tym niemal wszystkie największe, np. Pekao, PKO BP, BZ WBK - w ramach standardowych ofert oferuje mniej niż 4,6 proc., czyli obecny wskaźnik wzrostu cen.
Podatek Belki gwoździem do trumny
Te wyliczenia nie obejmują jeszcze 19-proc. podatku Belki, który płacimy od każdej złotówki zarobionej na lokatach. Danina dla fiskusa sprawia, że z 10-tysięcznej lokaty oprocentowanej np. na 6 proc. rocznie do ręki dostaniemy nie 600 zł odsetek, jakby wynikało z tego, co bank pisze na plakatach i w reklamach, ale tylko 486 zł. A więc realnie zarobimy tylko niecałe 4,9 proc.
Jeszcze gorzej mają się pieniądze, które trzymamy na popularnych kontach oszczędnościowych. Nawet najlepsze z nich - w Eurobanku, który daje 5,55 proc. rocznie, i w Polbanku EFG, oferującym 5,5 proc. - nie chronią naszych pieniędzy przed zębem inflacji.
Wkładając 10 tys. zł na konto oszczędnościowe w Eurobanku, oferującym obecnie najwyższy procent, za rok po opodatkowaniu wyjmiemy tylko 450 zł zyskując jedynie 4,5 proc.
Co prawda banki okresowo organizują promocje, w których oferują znacznie wyższe oprocentowanie niż średnia rynkowa, ale zwykle są w nich zaszyte pewne haczyki. Albo pieniądze trzeba zablokować na dłużej niż rok, albo przez kilka tygodni leżą na rachunku banku bez oprocentowania.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24