Gazprom, koncern za pomocą którego Władymir Putin zamierzał "podbić" Europę, stracił swoje pazury - twierdzi "Dziennik". Jak wylicza gazeta, po raz pierwszy od lat realizowane przez Gazprom dostawy gazu na zachód radykalnie spadły, a najważniejsi partnerzy firmy - Niemcy i Włosi - zaczęli szukać tańszych dostawców.
Jak pisze "Dziennik" firma już ma kłopoty finansowe. Dywidenda za 2008 r. została obcięta aż o 86 proc., a prognoz wynika, że firma dostarczy do rosyjskiego budżetu połowę mniej pieniędzy niż w zeszłym roku. Moskwę martwi szczególnie ta druga informacja, bo Gazprom jest głównym źródłem dochodów budżetu federalnego.
Pryska mit wszechwładnego koncernu, który za pomocą gazowej dyplomacji miał dyktować warunki Zachodowi i zapewniał dobrobyt Rosji - podkreśla "Dziennik". Na wczorajszej unijno-rosyjskiej konferencji energetycznej w Berlinie występował - według gazety - w roli petenta, a nie rozdającego karty. Europa Zachodnia obniża swoje zamówienia w I kw. 2009 r. o niemal 40 proc., a w przypadku Berlina czy Rzymu, ta liczba przekracza nawet 50 proc. Jak wyliczył "New York Times" w sumie zapotrzebowanie na gazpromowski surowiec spadnie w tym roku o gigantyczną liczbę 60 mld metrów sześciennych.
Jak pisze "Dziennik", Zachód rezygnuje z gazu od rosyjskiego monopolisty, bo jest on drogi. Za 1000 metrów sześciennych rosyjski gigant chce 390-400 dolarów. Norwegowie żądają za tę samą ilość 365 dol., a Brytyjczycy na spółkę z Holendrami - 333 dol.
Źródło: "Dziennik"