Marek Borowski uważa, że podczas przesłuchania europosła LPR Bogdana Pęka przez sejmową komisję śledczą ds. banków padło wiele nieprawdziwych sformułowań dotyczących prywatyzacji Banku Śląskiego (BSK). Lider SdPl przedstawi swoją wizję prywatyzacji BSK podczas przesłuchania przed komisją. - W konia nikt mnie nie zrobił, podejmowałem decyzje świadomie - oświadczył.
- Jeśli (Pęk) ma dowody, to niech je pokaże - powiedział Borowski podczas konferencji prasowej po środowym posiedzeniu komisji bankowej. - Pan poseł Pęk nic nie wie - dodał Borowski.
Bogdan Pęk mówił przed komisją, że Borowski, który był ministrem finansów w czasie prywatyzacji BSK, jest współodpowiedzialny za nieprawidłowości, w tym - za niewłaściwe ustalenie ceny sprzedaży banku. Powoływał się też na kontrolę Najwyższej Izby Kontroli (NIK), która miała potwierdzać zarzuty o nieprawidłowościach.
Borowski miał być przesłuchiwany przez komisję w tym tygodniu. Jednak ze względu na to, że komisja otrzymała akta z prokuratury nt. prywatyzacji BSK, przesłuchania świadków - poza Józefem Oleksym i Bogdanem Pękiem - przesunięto na późniejszy termin. Na razie nie podano dokładnych dat przesłuchań.
Szef SdPl podkreślił, że nie istniała żadna "tajna lista" osób kupujących akcje BSK. Borowski oburzał się, że Pęk "nawet poważył się na to, by szargać imię" nieżyjącego już przewodniczącego Komisji Papierów Wartościowych Lesława Pagi, u którego europoseł miał oglądać tę listę.
Podczas środowego posiedzenia komisji europoseł mówił o tzw. liście Pęka, którą tylko miał czytać, a której - jak powiedział - nie otrzymał. Mają znajdować się na niej nazwiska nabywców akcji BSK oraz pakiety kupionych akcji. Wśród akcjonariuszy miały być także nazwiska znanych osób.
Borowski dodał, że to on zwrócił się do NIK o kontrolę prywatyzacji BSK, a Izba nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości przy rozdziale akcji. - Żadnych przekrętów przy tym nie było - powiedział. Zarzucił też Pękowi podawanie błędnych informacji nt. rzekomych nieprawidłowości przy wycenie BSK. Pęk zwracał uwagę, że akcje banku sprzedawano po 500 tys. starych złotych za walor, a w pierwszym notowaniu osiągnęły one cenę 6,75 mln zł. Ma to być jednym z dowodów na nierzetelną wycenę banku.
Pęk mówił też, iż w Polsce przedsiębiorstwa sprzedawano za 10 proc. ich wartości. Borowski zwrócił uwagę, że gdyby na tym poziomie wyceniać BSK, miałby on wartość banku Creditanstalt albo połowy Dresdner Banku - należących do największych europejskich banków. Jak powiedział, z ekspertyz wynikały niższe ceny akcji BSK, a sam Pęk nie jest fachowcem w tej dziedzinie. Dodał, że również NIK nie potwierdziła zarzutów o błędnej wycenie.
- W konia nikt mnie nie zrobił, podejmowałem decyzje świadomie - oświadczył Borowski. Wcześniej Pęk powiedział, że Borowski "został zrobiony w konia przez dżentelmenów", czyli przez pozostałe osoby uczestniczące w ustalaniu ceny akcji BSK.
Źródło: PAP, APTN