- Im więcej ludzi będzie się przejmować wzrostem długu publicznego, tym trudniej będzie różnym fałszywym świętym Mikołajom szkodzić przez uchwalanie ustaw pod publiczkę - mówił w "Faktach po faktach" w TVN24 prof. Leszek Balcerowicz. Według niego rząd przy rosnącym deficycie powinien wstrzymać się z podwyżkami choćby dla nauczycieli.
Leszek Balcerowicz od zawsze powtarza, że jedynym lekarstwem dla państwa na dorobku jest ograniczanie wydatków i rozsądna polityka budżetowa. Takiej jednak - według niego - nie prowadzi już od dawna żaden polski rząd. Co więcej, większość ekip, które są u władzy, raczej szkodzi finansom publicznym niż im pomaga.
Nie czas na rozdawnictwo
Według Balcerowicza, chociaż obecny rząd nie popełnia tyle błędów, co jego poprzednicy, to zachowuje się niezbyt rozsądnie ogłaszając podwyżki choćby nauczycielom przy jednoczesnym informowaniu o rekordowym deficycie budżetowym w przyszłym roku. - Zadłużamy się, dług publiczny rośnie i dawanie podwyżek, np. dla nauczycieli, na które nie ma pieniędzy nie jest odpowiedzialne. Tym bardziej, że nie ma tam nawet słowa o poprawie jakości nauczania, czy zmianie systemu motywacyjnego nauczycieli - uważa były minister finansów. - Im więcej ludzi będzie się przejmować wzrostem długu publicznego, tym trudniej będzie różnym fałszywym świętym Mikołajom szkodzić przez uchwalanie ustaw pod publiczkę - stwierdził. Jak dodał "finansów własnego państwa nie opłaca się psuć nawet przed wyborami".
Co dalej?
Pytany o swoje prognozy na przyszłość w momencie, kiedy kryzys ma już symboliczny rok, odpowiada: - To nie będzie łatwy rok ale jak będziemy patrzeć dalej w przyszłość będzie w porządku. Według niego wszystko zależeć będzie od tego, jak zachowają się rządy poszczególnych państw, które nie powinny wyciągać lekcje z błędów lat poprzednich. Co do Polski, to sugeruje po prostu wziąć się do pracy i realizować kolejne cele, takie jak redukcja deficytu, czy mądre wchodzenie do strefy euro.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24