Nowa odsłona 20-letniego sporu o przyszłość jednej z gmin pod Białymstokiem. Minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński zapowiedział niedawno wydzielenie gminy Grabówka z Supraśla, zgodnie z rozporządzeniem z czasów rządu Ewy Kopacz. Przeciwnicy secesji chcą natomiast ponownego referendum. A chodzi, jak zwykle, o pieniądze.
Spór o tym, czy z podbiałostockiej gminy Supraśl wydzielić gminę Grabówka trwa już od 20 lat. Secesji domaga się część mieszkańców pięciu wsi: Grabówka, Henrykowo, Sobolewo, Sowlany i Zaścianki.
Miejscowości te leżą tuż przy Białymstoku, w pobliżu – prowadzącej do przejścia granicznego z Białorusią w Bobrownikach - drogi krajowej numer 65. Supraśl, w którym mieści się siedziba władz gminy leży natomiast po drugiej stronie dzielącego gminę lasu (o wspomnianych miejscowościach mówi się nieraz, że znajdują się "za lasem") i jest oddalony od Białegostoku o ponad 20 kilometrów. Żeby dostać się np. z Grabówki do Supraśla trzeba przejechać – korzystając też z lokalnych dróg - ponad 14 kilometrów.
Główny problem: brak asfaltu i kanalizacji
Koronnym argumentem zwolenników utworzenia nowej gminy nie jest jednak geografia, ale pieniądze. Jak mówi nam Radosław Sakowski, który bezskutecznie kandydował na burmistrza gminy Supraśl (przegrał z wieloletnim burmistrzem Radosławem Dobrowolskim, który jest przeciw secesji), mieszkańcy pięciu wspomnianych miejscowość wnoszą do budżetu ponad 70 procent wpływów z podatku PIT, a nie otrzymują w zamian dostatecznej liczby inwestycji.
- Tereny są bardzo rozwojowe. Nowych domów stale przybywa, a na wielu ulicach nie ma asfaltu oraz kanalizacji. To jest nasz główny problem - zaznacza.
Dodaje, że mieszkańcy chcieliby też mieć dom kultury czy inne miejsce, w którym mogliby się spotykać.
- Należałby też jeszcze bardziej rozbudować szkołę w Sobolewie. Była ona co prawda ostatnio rozbudowywana, ale uczniów jest coraz więcej, a lekcje kończą się nawet po godzinie 17. Poprawiła się natomiast sytuacja jeśli chodzi o najmłodsze dzieci. W ostatnich latach zbudowano bowiem przedszkole w Grabówce i żłobek w Sobolewie. Jednak, jako że mieszkańców będzie zapewne nadal przybywać, w przyszłości trzeba będzie budować kolejne tego typu placówki - zaznacza Sakowski.
Burmistrz: co roku około 500 nowych mieszkańców
Burmistrz Radosław Dobrowolski mówi nam, że w skali roku w całej gminie osiedla się ok. 500 nowych osób, a szczególnie w pięciu miejscowościach, o które chodzi.
- Trudno więc wymagać, abyśmy nadążyli z wyasfaltowaniem od razu wszystkich dróg i zrobieniem wszędzie kanalizację. Owszem z tych wsi pochodzi ponad 70 procent wpływów z podatków PIT, ale w skali roku wydajemy na inwestycje w tych miejscowościach ponad 60 procent środków budżetowych, ponad 70 procent, licząc ze środkami na oświatę. Pieniądze idą chociażby na budowę ulic, kanalizację, place zabaw. W tym roku kupiliśmy też za 1,8 miliona złotych działkę pod budowę ośrodka integracji społecznej w Grabówce - podkreśla burmistrz.
W referendum większość było za jednością gminy
Najważniejszy moment toczącego się sporu nastąpił w lipcu 2015 roku, kiedy to - za rządów Ewy Kopacz - rada ministrów wydała rozporządzenie o utworzeniu nowej gminy. Wcześniej co prawda odbyło się w tej sprawie referendum, w którym 55 procent mieszkańców całej gminy opowiedziało się przeciw podziałowi, ale rząd wziął po uwagę fakt, że w pięciu miejscowościach, które miałyby wejść w skład nowej gminy, zdecydowana większość (78 proc.) głosujących opowiedziała się za podziałem.
Gmina Grabówka miała rozpocząć funkcjonowanie wraz z początkiem 2016 roku, jednak 28 grudnia 2015 roku Beata Szydło uchyliła rozporządzenie poprzedniczki.
MSWiA: rusza procedura
Po złożeniu w tej sprawie przez 50 posłów PO wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, ten wyrokiem z 1 czerwca 2017 roku stwierdził, że grudniowe rozporządzenie rządu Beaty Szydło jest niezgodne z Konstytucją i ustawą o samorządzie gminnym. Mimo to, gmina Grabówka nadal nie powstała.
Sprawa wróciła. Szef Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński zapowiedział na początku kwietnia, podczas konferencji prasowej w Białymstoku, rozpoczęcie się procedury powołania nowej gminy. Jednocześnie ministerstwo wystąpiło do rady gminy Supraśl o opinię w sprawie secesji (opinia nie jest wiążąca, jej brak nie wstrzymuje procedury).
Gmina na wydanie opinii ma czas do 12 czerwca. Przedtem musi jednak przeprowadzić konsultacje społeczne. Radni gminy Supraśl (burmistrz Radosław Dobrowolski miał w niej większość) uchwałą z 18 kwietnia zadecydowali, że formą konsultacji będzie ponowne referendum. Ma się ono odbyć 2 czerwca.
Wojewoda uchylił jedną z uchwał
Zwolennicy secesji uważają jednak, że referendum nie jest potrzebne skoro mieszkańcy już raz (w 2015 roku) poszli w tej sprawie do urn. Poza tym wskazują na błędy formalne w uchwale rady gminy, którą powołana została komisja mająca sprawdzać podpisy mieszkańców pod wnioskiem o referendum (podpisało się ponad 2,1 tys. osób).
Chodzi o to - jak wskazuje Radosław Sakowski - że w składzie komisji znalazły się osoby będące członkami grupy występującej z inicjatywą przeprowadzenia referendum. - Byliby więc niejako sędziami we własnej sprawie – zaznacza nasz rozmówca.
Właśnie z tego powodu, wojewoda podlaski stwierdził nieważność uchwały. Zamierza też przeanalizować uchwałę o przeprowadzeniu referendum.
- Wystąpiliśmy do burmistrza Supraśla o przesłanie całości dokumentacji dotyczącej tej sprawy. Jej analiza pozwoli nam stwierdzić, czy procedura referendalna prowadzona jest zgodnie z prawem - informuje rzeczniczka wojewody Inga Januszko-Manaches.
Był protest na rondzie
W poniedziałek (29 kwietnia) przeciwnicy secesji zorganizowali protest na rondzie w Zaściankach. Około 50 osób (według danych z policji) chodziło przez dwie godziny po przejściach dla pieszych z jednej strony ronda z transparentami typu "Nie dla podziału gminy Supraśl" i "Protest przeciwko próbie blokowania referendum". Był wśród nich też burmistrz Radosław Dobrowolski.
- Chciałbym, żeby pan wojewoda postąpił nie jak polityk Platformy Obywatelskiej, a jak obywatel, jak demokrata, który odsyła sprawy do rozstrzygnięcia przez lokalną społeczność – podkreślał, apelując do wojewody, aby nie uchylał uchwały o przeprowadzeniu referendum.
W tym samym czasie dwa kilometry dalej, w rejonie ronda – tym razem w Grabówce - zwolennicy powstania nowej gminy przedstawiali swoje argumenty, optując za tym, żeby referendum się nie odbyło.
Burmistrz: obawiają się referendum
Jak nam jednak tłumaczy Radosław Dobrowolski, jeśli wojewoda uchyli uchwałę o przeprowadzeniu referendum, to właśnie na niego spadnie odpowiedzialność.
- A gdyby doszło do podziału i pogorszyłoby się w związku z tym życie mieszkańców, będę występował do niego o wypłatę odszkodowań i rekompensat – mówi burmistrz.
Według niego, zwolennicy podziału gminy obawiają się referendum, bo znów okazałoby się, że większość mieszkańców chce jedności gminy, tak jak było w 2015 roku.
- Oczywiście mam świadomość, że 78 procent osób mieszkających w pięciu miejscowościach, o których mowa było za odłączeniem się, ale to tak jakby mieszkańcy jednej ulicy decydowali o tym, czy odwołać wójta całej gminy. Decydujący głos należy do wszystkich mieszkańców gminy, a ci zadecydowali w 2015 roku 55 procent do 45 za jednością – zaznacza.
Doborowolski: nową gminę może wchłonąć wchłonie Białystok
Uważa, że jeśli dojdzie do wydzielenia się nowej gminy, koniec końców zostanie ona przyłączona do Białegostoku.
- Zbierze się pewnie jakaś grupa osób, którzy będą atakować wójta - kimkolwiek by nie był, mówiąc że w Białymstoku będzie im lepiej. Zobaczymy wtedy, jak będą wyglądały inwestycje, bo wątpię, aby władze Białegostoku łożyły na rozwój peryferyjnych - z ich perspektywy - terenów – mówi.
Dodaje, że z rąk mieszkańców zostałaby wtedy wytrącona decyzyjność.
- Bo może będą mieli jednego radnego w radzie miasta Białystok albo i nie. Zginą w skali całego Białegostoku z całym swoim wielkim dochodem. Pozostanie w gminie Supraśl gwarantuje im też większość w radzie gminy. Z pięciu wsi, o których mowa pochodzi bowiem dziewięciu radnych w 15-osobowej radzie gminy – wylicza burmistrz.
Sakowski: przyłączenia się do Białegostoku nie będzie
Radosław Sakowski twierdzi, że przyłączania do Białegostoku nie będzie.
- Nie po to przecież walczymy o własną jednostkę samorządową. To tylko straszenie mieszkańców przez burmistrza. A referendum – nawet jeśli dojdzie do skutku – nie będzie dla rządu wiążące. Chodzi o to, żeby nowa gmina w końcu powstała. Tak jak to wynika z rozporządzenia rządu Ewy Kopacz z 2015 roku – podsumowuje.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Katarzyna Todorczuk, Mirosław Zielenkiewicz