Przedsiębiorcy z okolic Kuźnicy, objętej wcześniej stanem wyjątkowym, a teraz strefą zakazu przebywania, proszą o pomoc rządową. Jak mówią, biznesy wielu z nich załamały się przez kryzys na granicy z Białorusią. - Chcemy, żeby ktoś nas usłyszał, bo jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Nasze biznesy stanęły, nie mamy żadnego źródła dochodu - podkreślają.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią obowiązywał stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy wydanego na wniosek Rady Ministrów rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego do 30 listopada.
Natomiast od 1 grudnia do 1 marca na mocy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego na terenie przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania. Obejmuje on 115 miejscowości województwa podlaskiego i 68 miejscowości województwa lubelskiego. Oznacza to - podobnie jak w warunkach obowiązującego wcześniej stanu wyjątkowego - że do objętej zakazem strefy przygranicznej nie mają swobodnego wstępu między innymi dziennikarze. Media mogą wjeżdżać na ten teren wyłącznie w asyście Straży Granicznej, po uprzednim uzyskaniu zgody od dowództwa SG.
Podczas jednej z takich wizyt - w poniedziałek wieczorem - dziennikarze TVN24 spotkali się z grupą przedsiębiorców z Kuźnicy, których działalności ucierpiały w wyniku kryzysu na granicy.
Przedsiębiorcy spod granicy skarżą się. "Mamy praktycznie zerowe obroty"
- Chcemy, żeby ktoś nas usłyszał, bo jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji - powiedziała jedna z kobiet, z którymi rozmawiali dziennikarze. - Nie wiemy, co mamy w tym momencie robić. Nasze działalności, które są w terenie przejścia granicznego i na przejściu granicznym, stanęły. Nie mamy żadnego źródła dochodu - skarżyła się.
Przedsiębiorcy podkreślają, że bez żadnej pomocy rządowej zostało wiele podmiotów, między innymi kantory wymiany walut, zajazdy, sklepy czy agencje celne.
- W tej chwili mamy praktycznie zerowe obroty, a musimy płacić normalnie wynagrodzenie pracownikom. Mamy też towar na sklepie, który ma tam jakiś termin ważności i to wszystko stoi i czeka, a nie wiemy, ile to jeszcze potrwa, jak się zaopatrywać dalej - mówił właściciel przygranicznego sklepu.
- Napisaliśmy pismo do Kancelarii [Prezesa Rady Ministrów - przyp. red.] o rozszerzenie ustawy o rekompensatach o inne branże. Nie mamy pojęcia, czy to w ogóle zostanie ujęte - przekazała kolejna z kobiet z grupy przedsiębiorców dotkniętych problemami po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, a następnie zakazu przebywania w strefie przygranicznej.
KOMENTARZ BYŁEGO RPO: "Dzisiaj chodzi o obszar przy granicy, jutro może chodzić o zupełnie inne nadużycia władzy"
Ustawa o rekompensatach dla przedsiębiorców
Pod koniec września uchwalono ustawę, na podstawie której firmy prowadzące działalność hotelarską, gastronomiczną czy turystyczną mogą się starać o rekompensatę w wysokości 65 procent średniego miesięcznego przychodu z prowadzonej działalności na terenie objętym stanem wyjątkowym. Podstawą do wyliczeń są czerwiec, lipiec i sierpień 2021 roku.
W połowie listopada Podlaski Urząd Wojewódzki poinformował, że podmioty wnioskujące o rekompensatę wykazują przychód z miesięcy, które są podstawą do wyliczeń rekompensaty. Zgodnie z przepisami, jeśli kwota rekompensaty ma wynieść więcej niż 65 tysięcy złotych, dane są weryfikowane w trakcie obligatoryjnych kontroli. Urząd podał, że największa rekompensata przyznana do tego momentu wynosiła ponad 313 tysięcy złotych.
Do połowy listopada 83 firmy wystąpiły o takie rekompensaty. Przyznano je w 51 przypadkach.
CZYTAJ RAPORT TVN24.PL: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej >>>
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24