Pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Taki wyrok usłyszał Jacek W., który w 2016 roku brał udział w marszu ONR w Białymstoku i był oskarżony o skandowanie hasła "A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści". Dowodem było nagranie TVN24, na którym widoczny był mężczyzna. W procesie przyznał, że być może wypowiedział wspomniane hasło. Jest już trzecim uczestnikiem marszu, który usłyszał wyrok skazujący. Ten nie jest jeszcze prawomocny.
- Koronnym dowodem w sprawie jest nagranie z przebiegu marszu na którym widoczny jest oskarżony, który zresztą - w trakcie rozprawy, po odtworzeniu mu tego fragmentu nagrania - potwierdził, że być może rzeczywiście wypowiadał hasło, które jest przedmiotem zarzutów - powiedziała podczas ogłaszania wyroku sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku Anna Hordyńska.
Sąd skazał w poniedziałek (15 maja) Jacka W., który w 2016 roku brał udział w marszu ONR w Białymstoku, na karę pół roku pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając jej wykonanie na okres próby wynoszący dwa lata. Mężczyzna ma informować kuratora o przebiegu okresu próby i pokryć koszty sądowe. Jak tłumaczyła Anna Hordyńska, sąd decyzując się zawiesić karę, wziął pod uwagę, że mężczyzna był dotąd niekarany.
Skazany za nawoływanie do nienawiści i kierowanie gróźb
Jacek W. został skazany z artykułów mówiących o nawoływaniu do nienawiści "na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość" oraz kierowania gróźb wobec "grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości".
Oskarżono go o skandowanie hasła "A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści" podczas marszu ONR, który odbył się 16 kwietnia 2016 roku w Białymstoku w ramach świętowania 82. rocznicy powstania organizacji. Ulicami miasta przeszło wtedy około 400 osób. Jak widać na nagraniach zarejestrowanych przez TVN24 hasło skandowało wiele osób.
Dwie inne osoby skazano prawomocnie już w zeszłym roku
W listopadzie zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał prawomocny wyrok wobec dwóch mężczyzn. Jarosław R., który miał zainicjować skandowanie wspomnianego hasła skazany został na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata (to łagodniejszy wyrok niż w pierwszej instancji, gdzie wykonanie kary nie było zawieszone – przyp. red.), a Krzysztof S., który miał powtórzyć hasło za Jarosławem R. dostał pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Zaraz po marszu ruszyły - prowadzone najpierw w Białymstoku, a potem w Warszawie – prokuratorskie śledztwa. Dotyczyły podejrzeń nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych lub wyznaniowych. Zostały one jednak prawomocnie umorzone. Niemniej otworzyło to drogę do subsydiarnego aktu oskarżenia od stron uznanych za pokrzywdzone.
Subsydiarny akt oskarżenia dotyczył siedmiu osób
Z tego prawa skorzystał Rafał Gaweł (założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych), który zarzucił siedmiu konkretnym działaczom środowisk narodowych, że wobec przedstawicieli społeczności żydowskiej, w tym wobec niego, kierowali groźby karalne poprzez okrzyki: "A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści". Czym według niego mieli publicznie nawoływać do nienawiści na tle różnic narodowościowych.
- To że skazanych zostało jedynie dwóch z siedmiu wspomnianych osób wynikało z tego, że sąd nie znalazł dowodów, na podstawie których można było ich skazać. Natomiast jeśli chodzi o Jacka W., który właśnie usłyszał wyrok, to w procesie tych dwóch osób zeznawał jako świadek – mówi w rozmowie z tvn24.pl Konrad Dulkowski, szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Konrad Dulkowski: w poprzednim procesie Jacek W. występował jako świadek
Dodaje, że Rafał Gaweł pierwotnie nie występował wobec Jacka W. z subsydialnym aktem oskarżenia, bo sądził że ten zezna przeciw innym uczestnikom marszu.
– Tak się jednak nie stało, bo w trakcie procesu Jacek W. zasłaniał się niepamięcią. Skoro tak to OZRiK skierował zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, która postawiła mu zarzuty i skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Białymstoku – mówi nam Dulkowski.
Wyrok po sześciu dniach od pierwszej rozprawy
Wspomina, że choć sąd chciał skierować sprawę do Łodzi, gdzie oskarżony mieszka, to nie zgodził się na to Sąd Apelacyjny.
Czytaj też: Przez Hajnówkę przeszedł marsz środowisk narodowych. Dwie osoby podejrzewane o propagowanie faszyzmu
- Później już sprawa poszła błyskawicznie. Pierwsze posiedzenia miało miejsce 9 maja, a 15 maja zapadł wyrok. O czym nie zostaliśmy poinformowani, bo nie uznano nas za stronę – podkreśla nasz rozmówca.
Są zadowoleni z wyroku
Na profilu facebookowym ośrodka pojawił się wpis, w którym czytamy, że OZRiK jest wyrokiem usatysfakcjonowany.
"Jest odpowiedni do wagi czynu zabronionego i co najważniejsze, jest sygnałem dla całej skrajnej prawicy, że skończył się czas przymykania oczu na propagowanie faszyzmu i publiczne wypowiedzi nawołujące do zabójstw na tle różnic narodowościowych" – czytamy w poście.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24