Był pijany i kłócił się ze swoją konkubiną. Rozlał w jednym z pomieszczeń łatwopalną substancję, a później podłożył ogień. W pożarze domu we wsi niedaleko Ostrowi Mazowieckiej zginęła 71-letnia matka konkubiny, która miała problemy z poruszaniem się i zatruła się tlenkiem węgla. W pierwszej instancji mężczyzna usłyszał wyrok czterech i pół roku pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci. Sąd Apelacyjny w Białymstoku stwierdził jednak, że doszło do zabójstwa i zaostrzył karę. Wyrok jest prawomocny.
W lutym zeszłego roku w jednej ze wsi niedaleko Ostrowi Mazowieckiej (woj. mazowieckie) spłonął doszczętnie dom. Według ustaleń śledztwa doszło do podpalenia. Podejrzanym był mężczyzna, który podczas sprzeczki z konkubiną rozlał w jednym z pomieszczeń łatwopalną substancję i podłożył ogień.
Wskutek zatrucia tlenkiem węgla zmarła niepełnosprawna ruchowo matka konkubiny, która była w innym pokoju i nie miała możliwości wydostania się na zewnątrz. Nikt też jej nie pomógł.
Groziło mu nawet dożywocie
Prokuratura zarzuciła oskarżonemu podpalenie i doprowadzenie w ten sposób do pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach oraz zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Przyjęła w zarzutach, że - przewidując możliwość spowodowania śmierci niepełnosprawnej kobiety i godząc się na to - dokonał on podpalenia budynku.
Groziło za to nawet dożywocie. Pół roku temu Sąd Okręgowy w Ostrołęce uznał jednak, że w tej sprawie można mówić o nieumyślnym spowodowaniu śmierci poprzez podpalenie budynku. Mężczyzna dostał karę czterech i pół roku więzienia.
Sąd zmienił kwalifikację prawną czynu
Od wyroku odwołały się obie strony. Prokuratury chciała uznania, że doszło do zbrodniczego podpalenia drewnianego domu i do zabójstwa. Natomiast obrona wnioskowała o obniżenie kary do dwóch lat więzienia.
W czwartek (4 maja) Sąd Apelacyjny w Białymstoku uwzględnił apelację prokuratury i uznał, że oskarżonemu można przypisać zabójstwo.
Nie pomógł kobiecie w opuszczeniu budynku
- Podpalając drewniany dom oskarżony doskonale zdawał sobie sprawę, że przebywa w nim osoba, która nie jest w stanie samodzielnie się poruszać, a tym samym - nie jest w stanie sama wyjść z tego budynku - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Janusz Sulima.
Podkreślił, że po dokonaniu podpalenia oskarżony nie zrobił nic, co mogłoby tej kobiecie pomóc w opuszczeniu budynku zajętego ogniem.
- Zatem nie tylko przewidywał ten skutek w postaci śmierci, ale należałoby uznać, że ten skutek - w chwili podpalenia budynku i bezpośrednio potem - był mu obojętny. A to pozwoliło przyjąć, że godził się z tym, że pożar może zakończyć się śmiercią osoby, która przebywa w tym drewnianym budynku, osoby starszej, unieruchomionej - mówił sędzia.
Sąd: to, że był nietrzeźwy, nie zwalnia go z odpowiedzialności
Sędzia Sulima przyznał, że co prawda mężczyzna był wtedy mocno nietrzeźwy i "jego procesy myślowe były też nieco zaburzone", ale to - jak podkreślił - nie zwalnia go z odpowiedzialności karnej, a wręcz przeciwnie - jest okolicznością obciążającą.
Dlatego sąd uznał, że karą adekwatną i sprawiedliwą będzie 10 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
W związku z tą zbrodnią toczyło się też śledztwo i proces dotyczący zarzutów nieudzielenia kobiecie pomocy. Zarzutami objęte były trzy osoby, w tym córka zmarłej 71-letniej kobiety. Jak informuje Prokuratura Rejonowa w Ostrowi Mazowieckiej, wobec całej trójki w innym procesie zapadły wyroki skazujące.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24