Sąd Apelacyjny w Białymstoku przyznał blisko 1,1 mln zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa na rzecz córki byłego żołnierza Armii Krajowej, który po zakończeniu II wojny światowej został skazany na ponad dziewięć lat łagru. Wcześniej sąd pierwszej instancji przyznał kobiecie wyższe zadośćuczynienie. Wyrok jest prawomocny.
Córka byłego żołnierza Armii Krajowej domagała się 12 mln zł zadośćuczynienia za represje oraz 963 tys. zł odszkodowania m.in. za zarobki utracone w ciągu 12 lat. Podnosiła, że jej ojciec był w latach 1945-1955 więźniem łagru, a dodatkową represją było skierowanie go na dwa kolejne lata prac przymusowych do kopalni złota na terytorium ZSRR.
Pełnomocnicy kobiety zwracali uwagę, że jej ojciec został skazany przez sowiecki sąd za przynależność do zbrojnego podziemia Armii Krajowej i agitację przeciwko ZSRR.
W pierwszej instancji kwota wynosiła ponad 1,4 mln zł
Wyrok pierwszej instancji zapadł w tej sprawie jesienią zeszłego roku. Sąd Okręgowy w Białymstoku zasądził ponad 1,4 mln zł zadośćuczynienia. Przyznał je łącznie za 115 miesięcy pozbawienia wolności, za każdy miesiąc w podwójnej kwocie średniego miesięcznego wynagrodzenia.
Wnioskodawczyni wyroku nie zaskarżyła. Zrobiła to prokuratura, która już wcześniej co do zasady, ale nie co do kwoty, zgadzała się z zasadnością wniosku dotyczącego zadośćuczynienia. Chciała jednocześnie oddalenia wniosku o odszkodowanie.
Prokuratura kwestionowała w apelacji m.in. brak w tej sprawie reprezentacji Skarbu Państwa przez Prokuratorię Generalną, ale też okres, za jaki miałoby być wypłacone zadośćuczynienie i jego kwotę. Wnioskowała o uchylenie wyroku, ewentualnie obniżenie zasądzonej kwoty do 700 tys. zł.
Sąd uznał, że okres pozbawienia wolności był krótszy
W czwartek (13 kwietnia) odbyło się przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku postępowanie odwoławcze. Strony wygłosiły mowy końcowe i zapadł wyrok.
Sąd odwoławczy częściowo uwzględnił apelację prokuratury i przyjął - w oparciu o dowody zebrane w sprawie - że okres pozbawienia wolności, za który przysługuje zadośćuczynienie, był krótszy i trwał od stycznia 1946 roku, a nie od lipca 1945 roku. Kwotę obniżył do blisko 1,1 mln zł.
- Cześć i szacunek wszystkim, którzy walczyli o niepodległą Polskę należy się bez względu na to, czy chcieli odszkodowania czy zadośćuczynienia, czy też nie chcieli - mówił przewodniczący składu orzekającego sędzia Grzegorz Skrodzki.
Przypomniał, że była to sprawa dotycząca działań NKWD wobec szeroko pojętej opozycji niepodległościowej po formalnym zakończeniu II wojny światowej na terenie Europy. Zwracał uwagę, że kwestia zatrzymań, wywózek czy przymusowej pracy na Syberii jest przedmiotem wielu analiz historycznych.
- I jest to kwestia, która budzi wciąż w naszym społeczeństwie określone emocje - podkreślał.
Sąd: nie ma kwoty, którą wszyscy mogliby uznać za właściwą
Zwracał uwagę, że skromny był w tej sprawie materiał dowodowy i źródłowy, pozwalający precyzyjnie ustalić, jak długi był okres pozbawienia wolności ojca wnioskodawczyni i jego pobytu w łagrze. Nie ma m.in. dokumentacji dotyczącej procesu, gdy zapadł wyrok.
W oparciu o dostępne dowody sąd apelacyjny przyjął za pewne, że do pozbawienia wolności (zatrzymania i aresztowania) doszło nie w lipcu 1945, ale w nieustalonej dacie w 1946 roku. Sąd przyjął więc, że był to styczeń.
Zaznaczył też, że cierpienia nie da się wymierzyć w pieniądzu.
- Nie ma kwoty, którą wszyscy mogliby uznać za właściwą za takie cierpienia. Jedni powiedzą, że 10 milionów złotych to za mało, inni, że 100 tysięcy złotych to za dużo - mówił sędzia Skrodzki.
Po 10 tysięcy złotych za miesiąc pozbawienia wolności
Zwracał uwagę, że w tej sprawie chodziło o zadośćuczynienie za ponad dziewięć lat niewoli, "pracy, wysiłku, cierpienia, męki, problemów życiowych i zdrowotnych".
Odnosząc się do kwoty blisko 1,1 mln zł (sąd zasądził po 10 tys. zł za miesiąc pozbawienia wolności), sędzia Skrodzki mówił, że racjonalnie oddaje ona "istotę odpowiedniego zadośćuczynienia". Podkreślał też, że każda sprawa ma charakter indywidualny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24