Kluczowe fakty:
- Kamil Syller mówi, że o ile od początku kryzysu na granicy aktywiści wiedzieli, że nikt ich nie będzie karał za poczęstowanie migrantów przysłowiową kanapką, to była wątpliwość, czy można - w sytuacji ratowania zdrowia i życia - przewozić cudzoziemców w miejsce, gdzie mogliby się ogrzać. Ten wyrok pokazuje, że jest to legalne.
- Według sądu nie ma żadnych dowodów na to, że aktywiści działali w porozumieniu z przemytnikami i celem przewożenia cudzoziemców był ich przerzut do Niemiec. Nie ma też dowodów, że aktywiści uzyskali jakieś korzyści za udzieloną pomoc.
- Prokuratura chciała co prawda włączenia do sprawy wiadomości odzyskanych z jednego z telefonów znalezionych w aucie, jednak sąd odmówił, komentując, że ma wrażenie, iż im bardziej prokurator szuka dowodów, tym bardziej ich nie ma. Jak w "Kubusiu Puchatku" Alana Alexandra Milne’a.
- Śledczy rozważają apelację. Czekają na uzasadnienie wyroku na piśmie. Czeka na nie również Kamil Syller, który uważa, że może ono przynieść wręcz kopernikański przewrót. Sędzia stwierdził w pewnym momencie, że skoro Polska uniemożliwia migrantom składanie wniosków o ochronę międzynarodową, to jest wątpliwość, czy ich pobyt jest w Polsce nielegalny. Zapowiedział, że rozwinie tę myśl na piśmie.
Zanim sędzia Adam Rodakowski przeszedł - podczas uzasadniania wyroku - do meritum, powiedział, że "posiadanie wątpliwości i spór o wartości zawsze prowadzi do rozwoju". Stwierdził też, że wątpiący czy niegodzący się na zastany stan rzeczy zmieniają świat. Bo - jak stwierdził - "bez niezgody na zastaną rzeczywistość do dzisiaj tkwilibyśmy w malarstwie średniowiecznym". Czy faktycznie ten wyrok zmieni świat?